Zdaniem szefa Ruchu Palikota targnięcie się na własne życie przez płk. Mikołaja Przybyła to "krzyk rozpaczy prokuratora". - Prokuratura wojskowa i cywilna walczą ze sobą o to, czy prokuratura cywilna wchłonie wojskową, czy nie. A na to wszystko są nałożone różnego rodzaju kwestie. Takie jak te przecieki z podsłuchów dziennikarzy, jak sprawy dotyczące przetargów w wojsku - tłumaczył Palikot.
Potrzebna komisja
Jego zdaniem samobójcza próba Przybyła świadczy o tym, że "w tle tego wszystkiego nie są tylko ambicjonalne przetargi". Dlatego, według Palikota, poniedziałkowe wydarzenia są jednym z niewielu przypadków, kiedy warto powołać sejmową komisję śledczą ds. nieprawidłowości w MON i polskiej armii.
Polityk przyznał, że być może sejmowe komisje nie są najlepszym sposobem wyjaśniania spraw, ale w tym przypadku chodzi o nieprawidłowości właśnie w działaniu służb odpowiedzialnych za prowadzenie śledztw. - Wierzy pani w to, że teraz wyjaśnianiem tej historii mógłby się zająć kontrwywiad? - pytał retorycznie Monikę Olejnik Palikot.
"Żeby nie wylać dziecka z kąpielą"
Jego zdaniem przebieg poniedziałkowej konferencji, w trakcie której płk Mikołaj Przybył próbował popełnić samobójstwo świadczy o tym, że "teraz nie możemy mieć pewności, że wszystko funkcjonuje". - Prezydent, premier i minister sprawiedliwości muszą to wszystko przywrócić do porządku - stwierdził Palikot.
Pytany przez Olejnik, co Ruch Palikota sądzi o likwidacji prokuratury wojskowej stwierdził, że jest za, pod warunkiem, że nie będzie to "wylaniem dziecka z kąpielą". Zdaniem Palikota w zreformowanej prokuraturze cywilnej, po wchłonięciu przez nią prokuratury wojskowej, powinny być wyznaczone osoby do zajmowania się kwestiami wojskowymi.
Prezydent, premier i minister sprawiedliwości muszą to wszystko przywrócić do porządku, bo teraz nie możemy mieć pewności, że wszystko funkcjonuje Janusz Palikot
Prokurator wojskowy - płk Mikołaj Przybył - postrzelił się w policzek z legalnie posiadanej broni prywatnej w przerwie swej konferencji prasowej w Poznaniu. W emocjonalny sposób odnosił się na niej do medialnych zarzutów o złamanie prawa w nadzorowanym przez siebie postępowaniu o przecieki ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Życiu prokuratora nie zagraża niebezpieczeństwo. Tragedia wywołała dyskusję o prokuraturze wojskowej. W jej tle jest też spór co do zakresu sięgania przez śledczych po billingi i smsy, m.in. dziennikarzy.
WPO odpiera zarzuty mediów i Prokuratury Generalnej
Po umorzeniu przez warszawską Prokuraturę Okręgową śledztwa ws. "przecieku" ze śledztwa smoleńskiego, media ujawniły, że prowadząca początkowo to postępowanie prokuratura wojskowa w Poznaniu zbierała m.in. billingi dziennikarzy. Okazało się, że oskarżyciele wystąpili do operatorów także z żądaniem ujawnienia treści sms-ów z kilkunastu numerów telefonów. Po tych informacjach głos w sprawie zabrała Prokuratura Generalna, której Rzecznik prok. Mateusz Martyniuk stwierdził, że takie „żądanie bez zgody sądu jest prawnie niedopuszczalne”. Z opinią tą zgodziło się wielu ekspertów. Byli wśród nich między innymi prok. Jacek Skała ze Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP oraz prok. Małgorzata Bednarek, szefowa prokuratorskiego stowarzyszenia „Ad Vocem”.
Na poniedziałkowej konferencji prasowej płk Mikołaj Przybył skrytykował za te oceny wszystkie wymienione osoby. Wcześniej w rozmowie z tvn24.pl zaznaczał, że prokuratorzy działali zgodnie z prawem i w sprawie sms-ów nie musieli pytać o zgodę sądu. Podkreślił też, że ostatecznie żadne treści wiadomości tekstowych nie zostały im ujawnione. To samo pisał w publikowanych na stronach Naczelnej Prokuratury Wojskowej oświadczeniach. Płk Przybył konsekwentnie powtarzał, że w chwili zwracania się o billingi prokurator nie wiedział, do kogo należy dany numer telefonu.
Z akt śledztwa wynikało jednak co innego. W materiałach śledztwa załączone były bowiem e-maile redaktora Macieja Dudy z tvn24.pl, w których podaje swój numer, a także notatka jednego z prokuratorów Naczelnej Prokuratury Wojskowej, po rozmowie z dziennikarzem „Rzeczpospolitej” Cezarym Gmyzem. Prokurator opisał w niej, że 11 listopada zadzwonił do niego red. Gmyz i zostawił wiadomość: "Dzień dobry, Cezary Gmyz, redakcja „Rzeczpospolitej”, uprzejmie proszę o kontakt pod numerem stacjonarnym 22 629…. lub komórkowym 607……, dziękuję bardzo."
PROKURATOR ŻYJE. ZOSTAŁ ZABRANY DO SZPITALA
CAŁE OŚWIADCZENIE PROKURATORA PRZYBYŁA
DZIENNIKARZE ZAJMUJĄCY SIĘ NIEPRAWIDŁOWOŚCIAMI W WOJSKU KOMENTUJĄ
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24