- Myślę, że pan profesor mógł nie mieć pełnej wiedzy, ale oczywiście powinien mieć - powiedział w "Faktach po Faktach" wiceminister zdrowia Jakub Szulc komentując czwartkowe słowa Krzysztofa Warzochy. Dyrektor Centrum Onkologii w Warszawie powiedział na konferencji w Ministerstwie Zdrowia, że ani Centrum Onkologii, ani Instytut Hematologii nie odmówiły leczenia z powodu braku dostępności leków.
- Jest problem z pozyskiwaniem funduszy na droższe preparaty sprowadzane drogą importu docelowego, jednak są to niskonakładowe leki cyklostatyczne i to dla takich instytucji jak Centrum, nie stanowi istotnego obciążenia dla budżetu - mówił Krzysztof Warzocha.
Wiceminister zdrowia w TVN24 zapewnił, że resort będzie wyjaśniał skąd dyrektor miał taką wiedzę.
- Pacjentom nie zależy na informacji. Pacjentom zależy na kontynuacji leczenia - stwierdził na to były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha (PiS), dodając, że "psim obowiązkiem" resortu było zadbać o płynność w dostępie do leków pacjentów cierpiących na choroby onkologiczne. - A nie wystawiać nowopowołanego dyrektora, który delikatnie mówiąc mija się z prawdą - stwierdził Piecha.
Kto mógł kpić leki?
Jakub Szulc w "Faktach po Faktach" po raz kolejny mówił, że informacja o tym, że firma Sandoz będzie miała problemy z dostarczaniem leku pojawiła się już w październiku. - Pierwsza informacja o zaprzestaniu produkcji pojawiła się 21 października i to była informacja skierowana do wszystkich dyrektorów szpitali, w tym także do ministra zdrowia. My informowaliśmy o tym, że firma może mieć przejściowe kłopoty, tyle, że wtedy mówiliśmy o trzymiesięcznym wstrzymaniu dostaw. Teraz - 20 marca - okazało się, że ta przerwa w dostawach potrwa niestety dłużej. Nie z winy producenta - tłumaczył wiceminister zdrowia.
Dodał, że w tej sytuacji każdy z dyrektorów placówek onkologicznych mógł ocenić, jakie ma jeszcze zapasy. - Dyrektor ma wiedzę na temat tego, na ile wystarczy mu leków i ma wiedzę co do dostępnych zamienników - mówił Szulc dodając, że każdy brakujących produktów ma swoje zamienniki na rynku krajowym, bądź zagranicznym.
"Natychmiastowe" działania ministerstwa
Poinformował, że ministerstwo w trzy dni po drugim komunikacie firmy Sandoz, skontaktowało się z czterema producentami leków, którzy produkują zamienniki, żeby zwiększyli dostawy i z hurtowniami farmaceutycznymi, które sprowadzają leki, by sprowadzały ich więcej. - Minister zdrowia nie może kupić leku, bo nie jest podmiotem obrotu farmaceutycznego. Musi to zrobić podmiot, który jest do tego uprawniony - powiedział Szulc tłumacząc, że gdyby dyrektorzy szpitali złożyli wnioski o import docelowy, to leki onkologiczne byłyby dostępne.
Minister tym samym zaapelował do dyrektorów placówek onkologicznych by zwracali się do resortu o docelowy import. - To dzieje się na wniosek szpitala i decyzję wydajemy od ręki - zapewnił Szulc.
"Obowiązkiem rządu było coś z tym zrobić"
Jednak zdaniem Bolesława Piechy Ministerstwo Zdrowia po prostu nie poradziło sobie z problemem, jak stworzyła firma farmaceutyczna. - Przecież widzieliśmy te kobiety, którym odmawia się nagle leczenia, bo brakło leków. Czy można było coś z tym zrobić? Obowiązkiem rządu było coś z tym zrobić. Trzeba było po prostu zapewnić zamiennik. Nic więcej i nie czekać, czy ktoś zrobi zapasy, czy nie - oświadczył były wiceminister zdrowia, a obecnie przewodniczący sejmowej komisji zdrowia.
Powiedział też, że robienie zapasów leków przez szpitale jest sprzeczne z "podstawową, racjonalną gospodarką". - Czym oni mieli zapłacić? - pytał Piecha. - Ministerstwo powinno poszukać dostawcy, zorientować się jaki jest zamiennik, bo po to minister odpowiada za politykę lekową - podsumował były wiceminister zdrowia.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24