Prawa ręka premier Szydło - szefowa jej kancelarii - znana z politycznego temperamentu, ciętego języka, płomiennych wystąpień przed ojcem Rydzykiem i z tego, że w przeciwieństwie do swoich poprzedników na tym stanowisku - nie pozostaje w cieniu przełożonego. W polityce od kilkunastu lat lojalnie u boku Zbigniewa Ziobry. Jak układa się jej współpraca z premier Szydło? Materiał programu "Czarno na białym".
Warszawa, Aleje Ujazdowskie, Kancelaria Premiera. To tu na pierwszym piętrze urzęduje minister Beata Kempa. Pracuje w gabinecie, który za rządów Platformy Obywatelskiej zajmował Władysław Bartoszewski.
"Kręgosłup państwa"
Minister Kempa organizuje każdy dzień pracy premier Beaty Szydło, odpowiada za przygotowanie jej wizyt zagranicznych, przygotowuje każde posiedzenie rządu. Ale nie tylko - jak sama określa - nadzoruje "kręgosłup państwa", czyli całą kancelarię premiera, w której pracuje pół tysiąca osób.
- Czasami pracuję po kilkanaście godzin. Staram się przyjeżdżać na godzinę 9, a zdarzało się, że wychodziłam po 24 - mówiła w rozmowie z reporterem "Czarno na białym".
Pytana, czy to jest duża władza, odpowiedziała: - Ja na to nigdy nie patrzyłam z punktu widzenia władzy, raczej odpowiedzialności.
- Odpowiedzialność jest ogromna. Czasami jeden błąd może kosztować - nie powiem jak sapera - bo to nie jest kwestia życia, na pewno życia w polityce - wyjaśniła. - Błędów nie robi ten, kto nie robi nic, na to trzeba patrzeć z dużą pokorą - dodała.
- Ktoś, kto pełni funkcję szefa kancelarii prezydenta czy premier,a musi mieć niesamowitą odporność, niesamowite uporządkowanie, żeby temu podołać, to muszą być bardzo sile osoby - tak mówi minister w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera, prywatnie przyjaciel Beaty Kempy z politycznego boiska.
"Mniejszy zakres odpowiedzialności i zadań"
Jednak poprzednik Beaty Kempy, Jacek Cichocki uważa, że ma ona "mniejszy zakres odpowiedzialności i zadań". Był szefem Kancelarii Donalda Tuska i Ewy Kopacz, ale też szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów i nadzorował prace nad ustawami. W pracy szefa kancelarii premiera zdaniem Cichockiego, kluczowe są dwie rzeczy: zaufanie szefa rządu, ale równie ważna jest jego mocna pozycja polityczna. Tusk był liderem całej partii, Szydło - jest tylko jednym z sześciu zastępców prezesa Kaczyńskiego.
- Im mocniejszy premier, tym mocniejszy szef Kancelarii Premiera, jeżeli oczywiście cieszy się bezwzględnym zaufaniem premiera, to jest niezbędny warunek. Jeżeli premier nie ufa swojemu szefowi kancelarii to powinien się z nim rozstać - uważa Cichocki.
Beata Kempa została zapytana o współpracę z Beatą Szydło. - Jest chemia pomiędzy panią, a panią premier? - pytał reporter TVN24.
- Jest bardzo duży poziom profesjonalizmu i pracy. Jest tak wiele do zrobienia, że nie ma czasu na pogaduszki, plotki, tego typu rzeczy - odpowiedziała.
Sama premier mówiła, że ma do minister Beaty Kempy "ogromne zaufanie".
"Aktywność publiczna"
Szef kancelarii premiera Tuska i premier Kopacz zwraca uwagę na dużą aktywność publiczną Beaty Kempy.
- Na początku byłem zdziwiony ilością jej wystąpień publicznych, bo w mojej ocenie szef kancelarii to jest taka pozycja, w której się dużo robi i pracuje w cieniu - mówił Cichocki.
Z kolei Beata Kempa podkreśla, że żadnej swojej wypowiedzi nie żałuje. - Jeżeli ktoś się obraża, a jest politykiem, to nie powinien w ogóle o polityce myśleć - powiedziała.
"Niech oni naprawdę przestaną mnie straszyć"
Beata Kempa z cienia wyszła już miesiąc po powołaniu rządu . To ona w grudniu 2015 roku wstrzymywała publikacje wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który ustawę PiS-u o Trybunale uznał za niezgodną z konstytucją.
Pytana, czy nie żałuje tej decyzji, odparła: - Absolutnie nie.
- Była to bardzo dokładnie, przede wszystkim pod względem prawnym, przeanalizowana decyzja. Jeśli jeszcze raz przyszłoby mi zająć takie stanowisko w obecności pani premier, absolutnie jeszcze raz podjęłabym taką decyzje - kontynuowała.
Choć premier prezentowała od razu w grudniu takie stanowisko: - Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 3 grudnia zostanie opublikowane.
A jednak Beata Kempa wysłała do prezesa Trybunału Konstytucyjnego pismo o nieważności wyroku podjętego - jej zdaniem - w niewłaściwym składzie. I unikała odpowiedzi na proste pytanie.
- Czy zostanie opublikowany wyrok Trybunału - pytała w grudniu 2015 roku Monika Olejnik w Radiu Zet. Kempa nie odpowiadała na pytanie.
Ostatecznie wyrok opublikowano.
- Nie wierzę w to, żeby Beata Kempa podjęła taką decyzję samodzielnie, ja to postrzegam bardziej jako taką grę o znaczenie w obozie prawicy - mówiła w grudniu 2015 roku dziennikarka Renata Grochal (dziś w "Newsweeku").
Reporter TVN24 pytał więc szefowej kancelarii premiera, czy to była jej decyzja, czy decyzja polityczna PiS-u. - Decyzje, które są podejmowane w sprawie dokumentów są zawsze decyzjami prawnymi i administracyjnymi - odparła.
- Nie lubię knucia, rozgrywek i tego typu rzeczy. Myślę, że z tego jestem znana - dodała.
Cztery miesiące później wątpliwości już nie miała ani Beata Kempa ani Beata Szydło. Kolejne wyroki w sprawie ustaw naprawczych o Trybunale nie zostały już opublikowane.
Zdaniem ministra w kancelarii premier Kopacz, a dziś bliskiego współpracownika Grzegorza Schetyny, odpowiedzialność prawna za nieopublikowanie wyroku Trybunału spada w pierwszej kolejności na szefową kancelarii premiera.
- Wzięła na siebie to, że rząd Prawa i Sprawiedliwości łamie konstytucję. Myślę, że jako jedna z pierwszych będzie musiała się z tego tłumaczyć - mówił Marcin Kierwiński.
- To, że mnie będzie pan Grzegorz Schetyna straszył, że będziemy siedzieć, że będą straszne konsekwencje, że będziemy wszyscy pozamykani. Co rusz słyszę to straszenie. Ja już wiele w życiu przeżyłam, naprawdę mam swoje lata, i tak się uśmiechnę może poprzez TVN, ja się naprawdę nie boję - powiedziała Beata Kempa w rozmowie z reporterem TVN24.
"Już taka jestem"
W gabinecie Beaty Kempy jest również ważne miejsce, w którym stoi zdjęcie z papieżem ze Światowych Dni Młodzieży.
To ona stała na czele rządowo-kościelnego zespołu, który odpowiadał za organizację tego wydarzenia.
- Mamy zawarty pakt z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, który od początku patronuje temu wielkiemu świętu młodych ludzi. Jesteśmy ludźmi dużej wiary, nie lękamy się - mówiła Kempa w "Faktach po Faktach" w lipcu 2016 roku.
To wielkie święto poprzedziły wizyty w Watykanie i spotkania z papieżem Franciszkiem. Choć zaangażowanie minister w sprawy kościoła pojawia się głównie przy innych spotkaniach - tych w Toruniu.
- Niech mi będzie wolno z upoważnienia pani premier, bardzo proszę o przyjęcie życzeń i gratulacji, ale nade wszystko życzeń wielkiego zdrowia. I było jedno zapewnienie, prośba od pani premier - nie cofnijcie się ani na krok - mówiła na 24. rocznicy powstania Radia Maryja.
- To w jaki sposób zachowała się na urodzinach Radia Maryja jako przedstawicielka rządu, w jaki sposób składała życzenia, było kuriozalne, tak nie powinien zachowywać się ktoś, kto jest ministrem - mówiła dziennikarka "Newsweeka" Aleksandra Pawlicka, która opisywała karierę polityczną Beaty Kempy.
Sama minister nie ma sobie nic do zarzucenia. - Ja już taka jestem. Jeżeli kogoś cenię, albo jeżeli jakieś przedsięwzięcie cenię, albo jeżeli lubię ludzi, z którymi przebywam, a rodzina Radia Maryja jest taką rodziną - powiedziała.
"Nie wbije Pan klina między nas"
Swoją pozycję na scenie politycznej Beata Kempa buduje od kilkunastu lat. Lojalnie u boku Zbigniewa Ziobry. Ze swoim szefem odchodziła z PiS-u i zakładała Solidarną Polskę.
W ostatnich wyborach razem z nim powróciła na listy wyborcze Prawa i Sprawiedliwości, gdy Solidarna Polska zawarła z PiS-em koalicję.
- Czy Pani jest bliżej do PiS-u, czy bliżej Solidarnej Polski? - pytał reporter. - Nie wbije pan żadnego klina miedzy nas. Jestem w Solidarnej Polsce w ramach Zjednoczonej Prawicy z Prawem i Sprawiedliwością - odpowiedziała Kempa.
"Temperament buzujący"
Ryszard Kalisz był szefem komisji śledczej, która wyjaśniała śmierć byłej posłanki SLD Barbary Blidy. Członkiem komisji była też Beata Kempa.
- Walczyła jak lwica, broniła spraw Zbigniewa Ziobry i jego samego - mówił Kalisz.
- Temperament buzujący. Więcej emocji niż merytoryki - tak wspomina z kolei Beatę Kempę z komisji hazardowej Sławomir Neumann. Szef klubu PO pamięta, jak Kempa musiała przepraszać ówczesnego premiera Donalda Tuska za słowa, których on nie wypowiedział.
Komisję hazardową pamięta także dlatego, że po jednym z posiedzeń się rozpłakała, bo przewodniczący zaplanował posiedzenie podczas wakacji.
To nie jedyny zarzut wobec szefa komisji. To jego decyzje miały doprowadzić do jej kłopotów ze zdrowiem.
- Te lampy po 13 godzin dziennie, państwo to transmitowaliście, one spowodowały to, że ja po prostu traciłam wzrok - tłumaczyła.
"Do politycznej walki kiedyś trzeba będzie stanąć"
Za błędy przeprasza, krytyki się nie boi, choć zależy kto ją wygłasza.
- Życzliwą krytykę męża zawsze przyjmuję - mówiła.
Ma świadomość, że w polityce raz jest się na wozie, a raz pod. Zapewnia, że tej drugiej sytuacji się nie boi. - Trzeba do tego podchodzić z wielką pokorą. Jeśli Pan Bóg da zdrowie i życie, to do tej politycznej walki kiedyś trzeba będzie stanąć - mam pewnie spore doświadczenie w tym zakresie - podsumowała szefowa kancelarii premiera.
Autor: kb/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24