Mam nadzieję, że intencją ministra kultury nie jest przejęcie muzeum, bo gdyby tak było, to musiałby złamać umowę, którą, przypomnę, podpisał Lech Kaczyński - mówił w "Faktach po Faktach" Dariusz Stola, który wygrał konkurs na dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, ale wciąż nie objął stanowiska.
Dariusza Stolę, który był dotychczasowym dyrektorem Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, w maju ponownie na to samo stanowisko zarekomendowała 15-osobowa komisja konkursowa, w skład której weszli m.in. przedstawiciele trzech założycieli muzeum, czyli MKiDN, miasta st. Warszawa i Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny w Polsce. Ostatecznie dyrektora POLIN mianuje minister kultury i dziedzictwa narodowego. Do tej pory Stola nie został powołany.
Minister kultury Piotr Gliński 24 września w Radiu Zet mówił, że "pan Stola odmówił organizacji konferencji naukowej, międzynarodowej, która miała być poświęcona Lechowi Kaczyńskiemu w jednym aspekcie jego działalności".
Ocenił również, że Stola prowadził "bardzo agresywną politykę, a muzeum zgodnie ze swoim statutem nie powinno się mieszać w aktualną politykę".
"To fałszywe oskarżenia"
Dariusz Stola powiedział w piątek w "Faktach po Faktach", że jest "zaskoczony, bo każdy może się mylić, ale to jest oczywista nieprawda". - To są po prostu fałszywe oskarżenia, wyssane z palca, nie wiem przez kogo - podkreślił.
- Mnie zastanawia to, że pan minister powtarza fałszywe oskarżenia, a ja jestem ciekaw jakie są prawdziwe motywy? - powiedział.
Odnosząc się do zarzutów, że odmówił organizacji międzynarodowej konferencji poświęconej byłemu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu powiedział, że chciał znalezienia partnera naukowego.
- Uważałem, że idea jest bardzo słuszna, bo jednak Lech Kaczyński był współzałożycielem muzeum (...) Natomiast my staramy się, żeby nasze wydarzenia miały odpowiednią jakość. W zasadzie wszystkie nasze konferencje mają zewnętrznych partnerów - tłumaczył Stola.
Pytany, kto mógłby być partnerem, wymienił m.in. Instytut Spraw Międzynarodowych, wydział stosunków międzynarodowych jednej z uczelni, Kancelarię Senatu.
- Wybór był olbrzymi. Ja sobie nawet zachowałem kopie maili, które wysyłałem, że zarezerwowałem terminy, że bardzo zachęcam, na które nikt nigdy nie odpowiedział, więc to nie było poważne od początku - dodał.
"Przecież to by zaszkodziło każdej instytucji"
Pytany, o co w takim razie chodzi, odparł, że "to pytanie do ministra" Glińskiego.
- Zawsze bardzo uważnie słucham krytyki, bo jestem naukowcem i uważam, że krytyka to jest bardzo dobra rzecz (…) ale te zarzuty, które nam stawiano, one albo były mętne, że nie wiadomo o co chodzi, typu upolitycznienie, albo jawnie fałszywe, albo absurdalne (…) więc ja nie wiem – mówił.
Zauważył, że muzeum zdobyło dziesiątki nagród, również międzynarodowych. - Mamy niebywały sukces, także dla Polski, to jest sukces dla Warszawy, dla tych wszystkich, którym zależy na dobrych stosunkach polsko-żydowskich, na prawdzie o naszej historii (...) W zasadzie wszyscy, którzy wychodzą, są zafascynowani, bo robiliśmy badania na ten temat. I nagle się okazuje, że ktoś, kto się powinien najbardziej z tego cieszyć, dbać, minister kultury Rzeczpospolitej Polskiej, bardzo ważna osoba, jednak stawia fałszywe zarzuty - zaznaczył.
- To jest coś niepojętego. Przecież to by zaszkodziło każdej instytucji. Może ktoś mu uwierzy - zauważył Stola.
Muzeum "zasługuje na poważniejszych przeciwników"
Przyznał, że uważnie obserwował, co się działo z Muzeum II Wojny Światowej i Europejskim Centrum Solidarności.
- Uważnie słuchałem krytyki. Mam kopie tak zwanych recenzji wystawy stałej Muzeum II Wojny Światowej, które są w tych miejscach, gdzie nie są śmieszne, to są żenujące. Widać, że napisali to ludzie, którzy nie mają pojęcia o wystawiennictwie, o muzeach i stawiają zarzuty. To nie jest poważne - ocenił Stola.
- Tamto muzeum i nasze zasługuje na poważniejszych przeciwników, niż osoby, które stawiają jakieś niepoważne zarzuty - dodał.
Stola: Lech Kaczyński poszedł do rządu SLD
Pytany, czy intencją Glińskiego jest przejęcie muzeum POLIN, powiedział: - "mam nadzieję, że tak nie jest, bo gdyby tak było, to musiałby złamać umowę, którą, przypomnę, podpisał Lech Kaczyński".
- Ta umowa mówi, że to jest wspólne przedsięwzięcie, partnerstwo publiczno-prywatne, gdzie założyciele mają równy głos - podkreślił Stola. Powiedział, że jako historyk próbował zrozumieć jak powstało muzeum. Dodał, że wtedy zrozumiał, że "kluczem do tego sukcesu jest zdolność do rozmawiania". Przypomniał, że kiedy Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny "poszło do Lecha Kaczyńskiego, prezydenta Warszawy wówczas w tej sprawie, (...) on powiedział: dobrze, ale pójdźmy do rządu, niech rząd też się dołoży". - On (Lech Kaczyński-red.) poszedł do rządu SLD (...), żeby rozmawiać o tym, co jest ważne dla kraju - zauważył Stola. - To piękny przykład jak się buduje. Najpierw trzeba rozmawiać - dodał.
- Mam nadzieję, że ten duch rozmowy zostanie zachowany, bo jeśli nie, to stracimy nie tylko to muzeum, ale stracimy wszystko. Jeżeli stracimy zdolność do rozmowy, to na końcu możemy do siebie tylko strzelać - ocenił.
Autor: js/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24