Bicie do nieprzytomności, rzucanie o ścianę, uderzenia, które niejednego dorosłego zwaliłyby z nóg. Tak wyglądały ostatnie święta czteroletniego Kacpra z Bytomia, który w tej chwili walczy o życie w szpitalu. Jak ustaliła "Uwaga", coraz więcej faktów wskazuje na to, że tak wyglądało całe jego czteroletnie życie.
26-letni Henryk D., ojczym Kacpra, w czasie świąt Bożego Narodzenia tak dotkliwie pobił chłopca, że ten stracił przytomność. Zanim matka zadzwoniła na pogotowie, minęły dwie godziny. W tym czasie, wspólnie z konkubentem, szukała informacji w internecie jak pomóc dziecku. Oboje zdecydowali się wezwać pomoc dopiero, gdy stan Kacpra był krytyczny. - Czteroletni Kacper trafił do nas w bardzo ciężkim stanie, nieprzytomny, z wieloma urazami wielomiejscowymi dotyczącymi głównie narządów wewnętrznych. On był prawdopodobnie wielokrotnie bardzo mocno bity przez najbliższe osoby. Dziecko nosiło ślady wcześniejszego pobicia - mówi dr Piotr Marszołek, Chorzowskie Centrum Pediatrii i Onkologii.
Rodzina z zarzutami
Iwona G. z bezrobotnym Henrykiem D. związała się półtora roku temu. Zamieszkali u jego matki wraz z trójką jej dzieci. Henryk D. był kolejnym partnerem Iwony G. Ona sama wychowywała się w patologicznej rodzinie. Przez lata nie wiedziała nawet, że ma siostrę, która została odebrana rodzicom, gdy Iwona G. była jeszcze małym dzieckiem. Kiedy kobiety spotkały się po latach, siostra widząc, że sytuacja Iwony jest trudna, próbowała ją wspierać.
Po aresztowaniu Iwony G. i Henryka D., starsze rodzeństwo pobitego chłopca: pięcioletnia Maja i ośmioletni Angel, zamieszkało u koleżanki Iwony G. Pani Natalia jest matką chrzestną dzieci i najbliższą przyjaciółką rodziny. Często bywała u nich w domu. - Nigdy nie widziałam tam objawów agresji i przemocy. Jak tam przychodziliśmy, dzieci chętnie się bawiły, rozmawiali z nami, dzieci nigdy nie szarpali - mówi Natalia Jędrysik. Iwona G. i jej konkubent mieszkali u jego matki. Dzielili z nią jeden pokój przedzielony meblościanką, mieli wspólną kuchnię. Matka Henryka D., 65-letnia Irena D., również usłyszała zarzuty. Prokuratura uznała, że musiała widzieć, że syn z synową znęcają się nad Kacprem i pozostałymi dziećmi. - Syn nie bił cały czas dzieci, to zależy. Ale Kacper, w któryś dzień, to nawet na mnie się rzucał. A ona później go uspokajała. Sama też go zbiła. Prawdopodobnie Kacper jakichś ataków musiał dostawać. On bił, gryzł, kopał, on się normalnie rzucał. Ja mu wtedy nic nie robiłam, tylko jak Mai krzywdę zrobił czy jak brzydkie słowo powiedział, to wtedy go zbiłam. Paskiem. Ile ma lat? Cztery lata, to cztery paski. A Angelo ma 8 lat, to dostawał osiem razy. A Maja to tylko klapsiki, bo ona nieraz psociła, ale ona nie była bita, ona była grzeczna. Ona nawet dostała paczkę na Mikołaja. A dzieci nie dostały - opowiada babcia dzieci.
Nie było zgłoszeń
- Trudno w tym momencie jest szukać winnych. Tego typu sytuacje mają miejsce i nie jesteśmy w stanie każdej zapobiec. Gdybyśmy mieli sygnał, że do takiego zdarzenia może dojść, na pewno byśmy reagowali. Nie było żadnych zgłoszeń - mówi Rafał Szpak, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bytomiu. - Iwona wszystko taiła. Jest skrytą osobą i chyba nie chciała słuchać morałów. Bała się też, że straci dzieci, więc nikomu nic nie mówiła - dodaje Aneta, siostra Iwony G.
Autor: dln/jk / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN