Ma żal do kolegów z lewicy, którzy nie dali mu pierwszego miejsca na liście w ostatnich wyborach i żal do Aleksandra Kwaśniewskiego, że nie wsparł go w kampanii. Czy to wystarczy Waldemarowi Dubaniowskiemu, by uzyskać wsparcie przeciwnego obozu i zostać ambasadorem?
Jak pisze "Dziennik", Pałac Prezydencki ciepło myśli o byłym szefie gabinetu Aleksandra Kwaśniewskiego. Wśród polityków PiS pojawił się pomysł, by bliskiego współpracownika byłego prezydenta mianować ambasadorem. - Gdyby taki wniosek wpłynął, pan prezydent pewnie by się na to zgodził - twierdzi osoba związana z Pałacem Prezydenckim, na którą powołują się autorzy artykułu. Dubaniowski potwierdza: - Docierały do mnie takie sygnały. Były szef gabinetu Kwaśniewskiego nie mógłby jednak liczyć na placówkę z "górnej półki".
Nielubiany na własnym podwórku?
Po zakończonej prezydenturze Kwaśniewskiego Waldemar Dubaniowski nie chciał zupełnie znikać z polityki. W 2006 r. rozważał start w wyborach na prezydenta Warszawy. Nie wszystkim politykom lewicy pomysł się spodobał, bo Dubaniowski byłby wówczas kontrkandydatem Marka Borowskiego. Bez entuzjazmu (bo Dubaniowski nie należy do żadnej partii) liderzy LiD zgodzili się na jego start w ostatnich wyborach parlamentarnych, ale pierwszego miejsca na liście nie dostał. Część z "kolegów" odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że Dubaniowski do Sejmu nie wszedł.
Teraz kariera zawodowa "człowieka Kwaśniewskiego" toczy się nie wokół polityki, ale tenisa ziemnego - jest prezesem Polskiego Związku Tenisowego. Ale politycy o Dubaniowskim pamiętają. I co ciekawe, nie ci z lewicy, ale z prawicy. - Koledzy z LiD bardzo źle go potraktowali. Nie dostał pierwszego miejsca na liście. A przecież Dubaniowski ma taką klasę i wiedzę, że powinno się to wykorzystać - mówi jeden z polityków PiS cytowany przez "Dziennik".
"On spełnia wszystkie kryteria"
Według gazety, Dubaniowski ma też żal do samego Kwaśniewskiego, że nie ten wsparł go w kampanii. - Znajomi twierdzą, że nieprzypadkowo w ostatni wtorek podczas rozdania Srebrnych Ust radiowej „Trójki” Dubaniowski nie chciał w imieniu Kwaśniewskiego odebrać nagrody - czytamy.
W Pałacu Prezydenckim zrodził się więc pomysł, jak doświadczenie współpracownika Kwaśniewskiego wykorzystać. - W Kancelarii Prezydenta toczyły się takie dyskusje, że Dubaniowski jest człowiekiem, który mógłby reprezentować Polskę na poziomie ambasadora - mówi "Dziennikowi" osoba blisko związana z Pałacem Prezydenckim. I podkreśla: - On spełnia wszystkie kryteria, by być ambasadorem. To nie jest człowiek, który ma coś na sumieniu. Dlatego nie ma powodów, by pana Dubaniowskiego nie skierować gdzieś do ambasady i nie skorzystać z jego wiedzy i znajomości świata.
Dubaniowski: Myślałem, że to "political fiction"
Według informatorów gazety, w grę wchodzą ambasady anglojęzyczne. Ale z zastrzeżeniem: nie te z pierwszej półki. - Powinien dostać może nie pierwszoszeregową ambasadę, ale z drugiego szeregu. Na strategiczną ambasadę pewnie nie miałby szans. Bo ambasadorem jest przedstawiciel państwa, ale też przedstawiciel pewnego obozu. Ale są też placówki, w których ambasador nie musi prowadzić agresywnej polityki państwa - tłumaczy "Dziennikowi" jeden z rozmówców.
Oficjalnej propozycji Dubaniowski na razie jednak nie dostał. Dlaczego? - Bo to nie pan prezydent wychodzi z inicjatywą i proponuje komuś placówkę. Ale gdyby pan Dubaniowski wyraził zainteresowanie konkretną placówką, nie sądzę, by pan prezydent mu odmówił - przekonuje jeden z polityków PiS, na którego powołuje się "Dziennik".
Dubaniowski informacjami o tym, że PiS rozważało możliwość wysłania go na placówkę, nie jest zaskoczony. - Dochodziły do mnie takie słuchy, ale bardziej traktowałem to w kategoriach political fiction - mówi gazecie. I dodaje: - Reaguję tylko na oficjalne propozycje.
Źródło: "Dziennik", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24