Zapnij pasy także jadąc autokarem – apelują eksperci. Może to nawet uratować życie, bo przy uderzeniu w przeszkodę niezapięci pasażerowie wręcz wylatują z siedzeń. - Kierowca nie powinien ruszyć dopóki nie upewni się, że wszyscy nie są zapięci – mówi policjant Marek Kąkolewski.
Wstępnie wiemy już, jak mogło dojść do wypadku polskiego autokaru w Niemczech. Kobieta kierującaczerwonym mercedesem próbowała włączyć się do ruchu na autostradzie. - Łuk pokonała bezpiecznie, mimo ze nawierzchnia była mokra. Sądzę, że w ostatniej fazie przyspieszyła gwałtownie, mercedes ma tylny napęd, mogło doprowadzić do zarzucenia tyłem i uderzenia w prawy bok – zastanawia się Jacek Pok, biegły sądowy w sprawach organizacji i bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Kiedy doszło do uderzenia w bok autobusu, kierowca nie miał szans na wyprowadzenie autokaru na właściwy tor jazdy. - To było odchylenie toru autobusu o metr czy półtora, to wystarczyło do uderzenia w przeszkodę. Często się tak zdarza, że mała przyczyna wywołuje potężny skutek – wyjaśnia Jerzy Kownacki z Instytutu Transportu Samochodowego.
Kierowca nie powinien ruszyć dopóki nie sprawdzi pasów
Ofiar mogłoby być mniej, gdyby wszyscy zapięli pasy bezpieczeństwa. W autokarach obowiązkowe od trzech lat. - Jeśli autobus fabrycznie jest wyposażony w pasy bezpieczeństwa, to kierowca nie powinien ruszyć dopóki nie upewni się, że wszyscy nie są zapięci – mówi policjant Marek Kąkolewski.
Praktyka niestety w wielu przypadkach wygląda inaczej. A nawet przy niewielkich prędkościach w większości wypadków pasy mogą uratować życie - Powinna być taka procedura jak jest w samolocie. Nie dość, ze jest napis wszyscy zapinamy pasy, to jeszcze powinno się to sprawdzać – uważa Maria Dąbrowska-Lorantz z Instytutu Transportu Samochodowego.
To o tyle istotne, że kierowanie ważącym kilkanaście ton autobusem wymaga sporych umiejętności. Przyczyną jest bardzo duża siła bezwładności. Decyzje trzeba podejmować szybciej, a reakcje autobusu następują wolniej niż w przypadku samochodu osobowego.
Obowiązkowy symulator
Od niedawna wszyscy kierowcy zawodowi - również prowadzący autobusy - odbywają obowiązkowe ćwiczenia na symulatorach. Są oceniani przez trenerów i przygotowywani na najtrudniejsze i najbardziej nieprzewidywalne sytuacje.
- Tu mogą przećwiczyć także elementy, które oby nigdy nie miały miejsca w warunkach naturalnych: wtargniecie dziecka, otwarcie drzwi przez samochód stojący na krawężniku – wyjaśnia Zbigniew Lizoń z fundacji „Akademia Transportu” z Bydgoszczy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24