Historie dwóch kobiet maltretowanych przez mężów. Przez 20 i 30 lat poniżane i bite, zabiły w końcu swoich oprawców. Jak do tego doszło, opowiedziały reporterce magazynu "Czarno na białym".
Kobiety - chociaż nigdy się nie poznały – łączy tragiczna historia, która doprowadziła je za kraty. Trafiły do więzienia za morderstwo swoich życiowych partnerów.
Alicja ma 63 lata. Od siedmiu lat przebywa w zakładzie karnym. Odsiaduje wyrok za zabójstwo partnera, z którym była 20 lat. – Poznałam go przez przypadek, handlowałam pod cmentarzem – opowiada.
Edyta ma 50 lat. Nie dokończyła odbywania kary - ze względu na stan zdrowia została zwolniona warunkowo. Zabiła męża po 30 latach małżeństwa. – Byłam bardzo młoda, jak wyszłam za mąż. Może to była miłość. Na pewno go kochałam – mówi.
"Miałam złamany nos, żebra i kość czaszki"
Według relacji Edyty, jej mąż cały czas pił. - Z początku jeszcze pracował, jeszcze dawał pieniądze na utrzymanie, chociaż część z tych pieniędzy szła na alkohol – podkreśla. 50-latka opowiada, że później przestał pracować, podejmował się tylko prac dorywczych. – Wszędzie go z pracy wyrzucali za pijaństwo – mówi.
Edyta przypomina sobie, że gdy była w ciąży z drugim dzieckiem, poszli na wesele do jej kuzyna, do sąsiedniej wsi. – Poprosił mnie brat pani młodej do tańca i tańczyłam. To z powrotem całą drogę mnie wyzywał, ubliżał, do fosy mnie wepchnął – opowiada. Mąż również przy dzieciach mówił jej, że jest "ku***, dziwką i szmatą".
- Dzieci mnie broniły. Odciągały go, prosiły, żeby nie robił tego – mówi.
Mąż bił ją z różnych powodów: – Coś źle powiedziałam, coś krzyknęłam. To było czasami nawet bez powodu.
- Najpierw bił po głowie tak, że chodziłam cała opuchnięta, na oczy nie widziałam. A później się nauczył tak, żeby nikt nie widział. Kopał, za włosy ciągnął, włosy wyrywał – relacjonuje.
- Ja byłam nikim. Źle się ubierałam, brzydko, byłam gruba, byłam brzydka. Całe życie, cały czas to podkreślał, że jestem nikim. Że nie poradzę sobie sama w życiu. To było jego: "zdechniesz beze mnie" – wspomniała Edyta. – Po prostu mnie uzależnił od siebie – przyznała.
Alicja ze swoim partnerem żyła przez kilka lat, zanim go zameldowała. – Jak go zameldowałam, wtedy się zaczęło. Pokazał, co on potrafi – mówi 63-latka. - Miałam złamany nos, żebra i kość czaszki – wylicza. - Po dwóch dniach wyszłam ze szpitala, wróciłam do domu i na drugi dzień zaczęło się to samo. Powyrywał mi włosy, że do tej pory mam ślady łyse – opowiada.
Alicja mówi, że jej partner dużo przepraszał: – Zawsze mówił, że się poprawi, że będzie lepiej. Było tylko coraz gorzej.
Te sytuacje powtarzały się niemal codziennie. W przypadku Alicji koszmar trwał dwadzieścia lat, a Edyty trzydzieści. Mimo to kobiety nigdy nie odeszły od swoich partnerów.
"Złapałam nóż, wbiłam mu w klatkę piersiową"
W końcu doszło do wydarzeń, które na zawsze zmieniły życie obu kobiet. – Macał mnie, ręką mnie dotykał, a ja tego nie chciałam. Usiadłam, mówię: "Zbyszek, proszę cię, przestań, bo ja nie wytrzymam nerwowo". A on swoje. Leżał na ławie nóż. Ja ten nóż złapałam, nawet nie wiedziałam, gdzie go wsadziłam. Okazało się, że wbiłam mu w klatkę piersiową – opowiada Alicja.
63-latka wspomniała, że później policja pytała ją o nóż. – Ja nawet nie wiedziałam, gdzie ja go położyłam, bo ja go wyjęłam z tej klatki piersiowej. Zanim przyjechała policja, jak ja zobaczyłam, że on leży i słyszałam tylko takie chrapanie jakby – dodała. Alicja wezwała pogotowie.
W przypadku Edyty do tragicznego zdarzenia doszło w dniu, w którym mąż z kolegą rąbali drzewo na opał. – I pili cały dzień. Rzucił mną o fotel, wziął nóż. Najpierw wbił w ławę, a później wyciągnął ten nóż i stanął nade mną i samego momentu, tego, jak to się stało, ja nie pamiętam – mówi.
- Nie wiem, co się później działo ze mną. Dopiero w sądzie, jak zeznawała pani doktor, to dopiero wtedy się dowiedziałam, co ja robiłam, jak się zachowywałam – dodaje.
Edyta pamięta, że córka była w drugim pokoju. – Ona dopiero wezwała pogotowie. Podobno chciałam uciekać na pole, chciałam się zabić – opowiada.
"Do tej pory żałuję"
Kobiety trafiły do więzienia. Alicja za zabójstwo swojego partnera została skazana na osiem lat więzienia. Edyta otrzymała wyrok trzech i pół roku pozbawienia wolności. Sąd w obu przypadkach uwzględnił fakt, że przez wiele lat były ofiarami przemocy.
Obie mają wyrzuty sumienia. Edyta chodzi na grób męża i pyta, czemu jej nie zabił. Mówi, że wolałaby, żeby tak właśnie się stało. – Ja miałam do Pana Boga pretensje bardzo długo. Jestem osobą wierzącą. To było na zasadzie, że na dobre i na złe – opowiada o swoim małżeństwie.
Alicja ocenia, że to, co zrobiła, "jest chyba niewybaczalne". – Do tej pory żałuję. Jednak jest sumienie, że zabiłam człowieka. Ale muszę z tym dalej żyć. I tak będzie, dopóki nie umrę – dodaje 63-latka. W przyszłym roku wyjdzie na wolność.
Edycie zostały jeszcze trzy lata zasądzonej kary. W każdej chwili może wrócić do więzienia.
Autor: asty/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24