- Nie można bezapelacyjnie uważać, że ludziom na całym świecie należy się możliwość lepszego życia. Wśród fali uchodźców i imigrantów mogą być znaczące grupy rebeliantów czy fundamentalistów, którzy są przeciwko naszej cywilizacji - komentował ataki w Paryżu kandydat na ministra spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. W TVN24 i TVN24 Biznes i Świat trwa program specjalny poświęcony piątkowym wydarzeniom.
W piątek w Paryżu w serii ataków zginęło co najmniej 120 osób.
Kandydat na ministra spraw zagranicznych Witold Waszczykowski podkreślił w rozmowie z TVN24, że każdy atak terrorystyczny jest inny, dlatego w wielu przypadkach zamachy trudno jest przewidzieć i odpowiednio się przed nimi zabezpieczyć.
- Można ograniczać możliwości działania potencjalnych terrorystów, a potem ewentualne skutki działań. Historia pokazuje jednak, że całkowicie przed atakiem terrorystycznym bardzo trudno jest się ustrzec - ocenił.
"Wierzymy, że Polska nie będzie celem takich działań"
- My dzisiaj wierzymy, że Polska, nie będąc zaangażowana w główne działania w wojnie antyterrorystycznej, może nie być celem takich działań - podkreślił.
Jak dodał, nie jesteśmy "spektakularnie obserwowanym państwem", więc terrorystom, którzy swoimi działaniami chcą zwrócić na siebie uwagę świata, możemy nie wydawać się najlepszym celem.
- Możemy oczekiwać, że nie znajdziemy się na ich celowniku - stwierdził.
Zastrzegł jednak, że nie można wykluczyć, iż "znajdą się szaleńcy, którzy uznają odwrotnie".
- Stwierdzą, że Polska nie spodziewając się takiego ataku, może być słabym ogniwem. Należy wykazać pełną ostrożność, nie chować się za złudnym przekonaniem "nasza chata z kraja". Leżymy na skraju instytucji, do których należymy. Jesteśmy narażeni, że jakiś odłam pojedynczych nawet wilków może próbować przez Polskę przechodzić - ocenił.
Zaznaczył, że w tej sytuacji potrzebna jest wyjątkowa ostrożność i współpraca z innymi państwami.
"Kolejna odsłona starego konfliktu"
Zwrócił uwagę, że do Europy napływa bardzo wielu imigrantów, którzy przybywają z terenów objętych działaniami zbrojnymi.
- To są ludzie, którzy mogą być poddani pewnej indoktrynacji różnych ruchów, mogą być to objawy pewnej frustracji, niechęci do świata zachodniego, może to też być ideologia islamska, która może odgrywać swoją rolę. Jeśli do Europy wlało się w tym roku około miliona muzułmanów, to nawet zakładając, że wśród tego miliona jedynie odsetek zwolenników fundamentalizmu, wciąż są to o dziesiątkach tysięcy ludzi - mówił Waszczykowski.
Tuż po atakach w Paryżu pojawiły się komentarze, że mamy do czynienia z nową wojną w Europie. W ocenie kandydata na szefa polskiej dyplomacji, jest to kolejna odsłona konfliktu, który rozpoczął się 11 września 2001 r.
Waszczykowski powiedział, że jeśli zostałaby podjęta decyzja dotycząca ewentualnych działań NATO, Polska jest zobowiązana do solidarności wobec swoich sojuszników.
- Nie sądzę, żeby było oczekiwanie, by Polska udzieliła znaczącego wsparcia wojskowego. Nie mamy takich sił do prowadzenia akcji na tak odległym terenie jak Syria czy Irak. Po drugie, jesteśmy państwem flanki wschodniej, za naszą granicą toczy się konflikt - wyjaśnił.
Podkreślił, że w Europie potrzebna jest refleksja dotycząca imigracji.
- Nie możemy tak nieroztropnie podchodzić do tej fali imigracji. Nie można bezapelacyjnie uważać, że ludziom na całym świecie należy się możliwość lepszego życia. Wśród tej fali uchodźców i imigrantów mogą być znaczące grupy rebeliantów, fundamentalistów, którzy są przeciwko naszej cywilizacji zachodniej - mówił przyszły minister spraw zagranicznych.
Zauważył, że uderzenie akurat we Francję było przemyślane, bo kraj ten uchodzi za kolebkę zachodniej cywilizacji, nowożytnej Europy.
- Musimy zacząć myśleć, czy będziemy dalej spętani poprawnością polityczną, dalej bić się w piersi i uważać, że to niedoskonałość naszego zachodniego społeczeństwa jest przyczyną tej frustracji czy zaczniemy dostrzegać winy również w innych środowiskach, które są wrogie naszej cywilizacji - mówił.
Autor: kg / Źródło: tvn24