Prokurator przesłuchał arcybiskupa Marka Jędraszewskiego w związku ze sprawą księdza, który miał molestować pacjentkę oddziału paliatywnego - dowiedział się tvn24.pl. Krakowska kuria przez cztery lata ukrywała informacje o zachowaniu duchownego.
Według naszych informacji do przesłuchania doszło w piątek przed tygodniem. Arcybiskup nie został jednak wezwany do siedziby krakowskiej prokuratury okręgowej. To prowadzący sprawę śledczy wraz z asystentką pojechał do siedziby metropolity przy ulicy Franciszkańskiej 3 w Krakowie.
Molestowanie umierającej
Informację o przesłuchaniu próbowaliśmy zweryfikować u rzecznika prokuratury okręgowej Janusza Hnatki, który jednak odmówił rozmowy o szczegółach.
- Śledztwo pozostaje na biegu, a w jego toku w dalszym ciągu wykonywane są czynności procesowe - przekazał rzecznik.
Sprawa dotyczy artykułu 240 Kodeksu karnego, który przewiduje karę do trzech lat więzienia za niezawiadomienie o przestępstwie - w tym przypadku dopuścić się go miał w 2017 roku ksiądz Kazimierz K. Według naszych źródeł, które znają akta sprawy, ksiądz został przyłapany przez pracowników oddziału paliatywnego szpitala w Suchej Beskidzkiej (z placówką w Makowie Podhalańskim) na gorącym uczynku molestowania umierającej kobiety.
Pielęgniarki i lekarze mieli sygnały wcześniej, od pacjentek. Po jego wizytach były roztrzęsione, skarżyły się, nie chciały nigdy więcej zostawać sam na sam z księdzem. Takich sytuacji było na tyle dużo, że pracownicy szpitala po prostu zaczęli śledzić księdza
Dyrekcja szpitala natychmiast rozwiązała z księdzem umowę o pracę, a także w kwietniu 2017 roku przekazała wiedzę o zdarzeniach krakowskiej kurii.
- Zgodnie z obowiązującym wówczas porządkiem prawnym nie zawiadamialiśmy organów ścigania, w tamtym czasie należało to do strony kościelnej - przekazała rzeczniczka szpitala Monika Wróblewska-Polak dziennikarzom RMF.fm, którzy pierwsi ujawnili działania księdza Kazimierza K.
Kuria wiedziała cztery lata
Jednak zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez księdza K. trafiło z kurii do prokuratury dopiero w lutym 2021 roku, czyli cztery lata od przekazania informacji przez szpital. Sprawę prowadziła doświadczona prokurator z prokuratury w Suchej Beskidzkiej oraz policjanci z miejscowej komendy.
W sierpniu 2021 duchowny usłyszał zarzut jednego przypadku molestowania. Akt oskarżenia wobec księdza Kazimierza K. trafił już do sądu. On sam w śledztwie nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Dwóch pragnących zachować anonimowość rozmówców potwierdza tvn24.pl, że prokurator wraz z policjantami zamierzali przedstawić zarzuty popełnienia przestępstwa arcybiskupowi Markowi Jędraszewskiemu. Jednak wątek związany z brakiem zawiadomienia został wyłączony do odrębnego śledztwa i przekazany do Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Tutaj, według naszych rozmówców, sprawę do prowadzenia dostał śledczy bez doświadczenia w poważnych sprawach, który dopiero co został delegowany z prokuratury rejonowej.
Zapytaliśmy rzecznika prasowego krakowskiej prokuratury, czy rzeczywiście prokurator otrzymał tak poważną sprawę jako pierwszą do prowadzenia po uzyskaniu awansu.
- Pytania nie mają związku merytorycznego z prowadzonym śledztwem - odpisał nam prokurator Hnatko.
- Po zgromadzeniu całości materiału dowodowego zostanie podjęta decyzja merytoryczna - odpowiedział prokurator na pytanie, czy śledztwo - kilkukrotnie przedłużane - może zostać umorzone.
Milczenie kurii
Pytania skierowaliśmy również do biura prasowego arcybiskupa Jędraszewskiego. Prosiliśmy m.in. o wyjaśnienie, kiedy dokładnie kuria dowiedziała się o zachowaniu księdza K., skąd wynikała zwłoka w przekazaniu zawiadomienia śledczym. Zapytaliśmy także, czy i w jaki sposób zakończył się proces kanoniczny wobec duchownego.
Na żadne pytanie nie otrzymaliśmy odpowiedzi - mimo tygodniowego oczekiwania. Wcześniej w wypowiedziach medialnych przedstawiciele kurii informowali, że "wobec tego kapłana toczy się postępowanie kanoniczne".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24