Wypiła jeden toast i chciała sprawdzić, czy może prowadzić auto. Poszła na komendę w Szczecinie - pierwszą, drugą, kolejną - tam jednak każdy ją zbywał mówiąc, że nie ma alkomatu. - Oni po prostu nie chcieli zbadać mi promili - irytuje się pani Olga w programie "24 Godziny".
Pani Aga - po wzniesionym toaście chciała sprawdzić alkomatem, czy może prowadzić samochód. To jednak wcale nie było takie proste - pani Olga dotarła na najbliższą komendę, tam powiedziano jej, że ma iść innych komisariatów. W każdym jednak mówiono, że "balonika" nie ma. Co więcej, alkomatów nie było i na izbie wytrzeźwień, i u policjantów patrolujących drogę. - Dopiero w ostatnim komisariacie policjant powiedział mi, że nie mogę użyć alkomatu. Bo tego używa się tylko w przypadku zagrożenia życia - opowiada swoją historię pani Olga w programie "24 Godziny".
Alkomatowe nadużycia
Czy to nie absurdalne? Człowiek chce być odpowiedzialny, sprawdzić, czy może wsiąść za kółko, a policja nie chce zbadać potencjalnego "pijanego" - pytała prowadząca program Anna Jędrzejowska.
- Przepis ściśle określa, kiedy można zbadać - tłumaczy młodszy inspektor Wojciech Pasieczny. - Policjant musi zbadać osobę, która uczestniczyła w wypadku, i może, jeśli jest kolizja - jeśli są wątpliwości co do stanu trzeźwości uczestników - dodaje. - Ale ja uważam, że jeśli ktoś się stawia samodzielnie i chce być zbadany, powinien mieć taką możliwość. Tak robimy w Warszawie - twierdzi policjant. Takie badanie prewencyjne prowadzą jednak do nadużyć. - Ostatnio przyszło do nas 50 osób ze spotkania biznesowego i przyszli się zbadać "dla żartu". - Trzeba rozgraniczyć, czy ktoś się chce bawić, czy robi to w dobrej wierze - zauważa Pasieczny. - Ale w Warszawie każdy kto chce, może się u nas zbadać - zachęca.
Policjant dodaje, że nie wierzy, że w Szczecinie "nie chciano" zbadać pani Olgi. - Myślę, że faktycznie alkomatów tam zabrakło. W niektórych komisariatach brakuje nawet internetu - dodał Adam Kornacki.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24