Po ponad dwóch latach katowicka prokuratura umorzyła śledztwo, w którym badała legalność pochodzenia majątku Aleksandra Kwaśniewskiego. Śledczy sprawdzali między innymi, czy należał do niego dom w Kazimierzu Dolnym, który swojego czasu chciał kupić słynny agent Tomek - przypomina "Gazeta Wyborcza". CBA było przekonane, że willa jest własnością Kwaśniewskich.
Jeszcze kilka miesięcy temu Mariusz Kamiński, były szef CBA, mówił o uznaniu dla funkcjonariuszy CBA, którzy prowadzili akcję w sprawie willi w Kazimierzu. Zaznaczał wówczas, że cała sprawa jest "rozwojowa" a słuszność podjętych przez CBA kroków potwierdzi już wkrótce katowicka prokuratura.
Nie było sprawy
Ale śledczy w połowie ubiegłego miesiąca potwierdzili inną tezę - że dom w Kazimierzu Dolnym nie należał nigdy do Aleksandra Kwaśniewskiego ani jego żony. Dlatego zdecydowali o umorzeniu prowadzonego od sierpnia 2007 roku śledztwa ws. majątku Kwaśniewskich.
Prokuratorzy zajmowali się zresztą nie tylko willą w Kazimierzu. Badali także legalność pochodzenia majątku byłego prezydenta, przyglądając się uważnie jego domowi w Wilanowie i działce na północy Polski. - Zostały kupione legalnie i były wykazywane w oświadczeniach majątkowych - orzekli po dwóch latach katowiccy prokuratorzy.
Rzecznik prokuratury Leszek Goławski pytany teraz "co miał na myśli Mariusz Kamiński, kiedy mówił, że śledztwo jest rozwojowe?", odpowiada krótko: - Nie wiem. Proszę zapytać pana Kamińskiego.
Wielkie liczenie
To właśnie przekonanie byłego szefa CBA dało agentowi Tomkowi zielone światło do prowadzenia akcji w Kazimierzu. Agent chciał udowodnić byłemu prezydentowi nielegalną transakcję. - Agent wkupił się w łaski rodziny J. administrującej willą w Kazimierzu, której właścicielem jest Marek Michałowski, prezes Budimexu i przyjaciel rodziny Kwaśniewskich. CBA było przekonane, że naprawdę dom należy do b. prezydenta. By to udowodnić, agent, poprzez rodzinę J., namówił Michałowskiego do sprzedaży willi. Za nieruchomość wartą 1,6 mln z. dawał dwa razy tyle. Liczył, że pieniądze trafią do Kwaśniewskich - przypomina "Gazeta Wyborcza".
Akcja została przerwana w kulminacyjnym momencie. 29 lipca 2009 roku pośredniczący w transakcji Jan J. wyjął część należności (1,5 mln zł) z torby, w której był nadajnik mający namierzyć, gdzie pieniądze zostaną zawiezione. Agenci Biura zatrzymali pośrednika, jego matkę i prezesa Michałowskiego. Prokuratura zarzuca im chęć zaniżenia przed notariuszem ceny willi, by nie zapłacić 30 tys. zł. podatku do urzędu skarbowego.
Grozi za to kara grzywny. Akcja agenta Tomka, według różnych informacji mediów, mogła kosztować 1-1,5 miliona złotych.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"