Wielonarodowa dywizja w Iraku potrzebuje dodatkowej broni i więcej żołnierzy. Ministerstwo obrony i sztab generalny ignorują te prośby.
Według informacji dziennika, pilną potrzebę wysłania nad Eufrat dodatkowych żołnierzy i ciężkiego uzbrojenia dowództwo dywizji w Iraku sygnalizowało już kilkakrotnie. Gen. broni Waldemar Skrzypczak, który dowodził poprzednią polską zmianą w Iraku (dziś jest szefem wojsk lądowych), nie chce oficjalnie potwierdzić, że on sam zgłaszał takie postulaty. Gen. Skrzypczak zapytany jednak o swoją ocenę sytuacji naszego kontyngentu w Iraku mówi krótko: "Prawda jest taka, że walą tam w nas jak w kaczy kuper, a my nie mamy czym odpowiedzieć!" Polacy zostali w Iraku pozostawieni sami sobie. Nasza strefa odpowiedzialności składa się z dwóch prowincji - Wasit i Kadisija. 65 tys. km kw. zamieszkuje ponad pięć mln Irakijczyków. Z poufnych meldunków z Iraku, do których dotarło "ŻW", wynika, że liczba ataków w polskiej strefie stabilizacyjnej od jesieni wzrosła o 50 proc. Dokładnych liczb gazeta nie podaje, ponieważ pochodzą one z meldunków objętych klauzulą tajności.
Szef Sztabu Generalnego gen. Franciszek Gągor potwierdził, że dotarły do niego meldunki o wzroście liczby ataków na nasze bazy i nasze konwoje w Iraku. Generał zaprzecza jednak, by dowództwo dywizji w Iraku zwróciło się do Sztabu Generalnego o przysłanie dodatkowego ciężkiego uzbrojenia. Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu "Życia Warszawy".
MAP
Źródło: Życie Warszawy, PAP