Po czym poznać, że udało się zrobić porządny materiał? Po tym, że po emisji przychodzą od znajomych smsy a następnego dnia ludzie (na przykład w komentarzach na blogu) o tym mówią.
W poniedziałek chyba mi się udało, skoro we wtorek i Państwo i koledzy z pracy gratulowali stwierdzenia, że piękna futrzana kurtka szefowej związku pielęgniarek zdaje się mówić: "Drogie Pielęgniarki! Dziś biały czepek i roboczy fartuch, ale jutro... Jutro będzie futro". Nawet kiedy pojechałem dziś na wywiad z z Manuelą Gretkowską, ta od progu powitała mnie tym cytatem z mojego dzieła. To miłe, szkoda tylko, że taka sława trwa jeden dzień. Tyle bowiem żyje telewizyjny news, do którego dwa czy trzy dni później nikt już przecież nie wraca. Reset, zaczynamy od nowa. Długo dziś zastanawiałem się, czy nagrywać komentarz do powrotu dyżurnego tematu o ustawie antyaborcyjnej i do stylu debaty publicznej na ten temat. W końcu doszedłem do wniosku, że lepiej niczego tu nie komentować, bo cokolwiek bym powiedział to i tak retorycznemu poziomowi dyskutantów nie dorównam. Albo - co gorsza - na wizji poleci jakiś banał, a banały mają niestety to do siebie, że choć ulatują raz-dwa, to skutecznie psują długo budowane dobre wrażenie. Banał w stylu: "a co będzie dalej - czas pokaże", "tak naprawdę to przecież..." czy "najważniejsze to zachować zdrowy rozsądek" jest chyba największym wrogiem dziennikarza telewizyjnego. Tym bardziej zdradzieckim, że ta forma dziennikarska wymusza spojrzenie ogólne i krótką formę, co czasem - bardzo błędnie - łatwo sprowadzić do oklepanych stwierdzeń, takich jak "ale na to oczywiście nie ma pieniędzy". Dziś więc pomilczmy, a jutro może znowu będzie futro. A pojutrze (jak to w telewizji) po futrze.