Przed przerwą brakowało pomysłów i sytuacji, za dużo było błędów i przegrywanych pojedynków, do tego ten cholerny pech, czyli samobój Thiago Cionka. W drugiej połowie nadciągnęła katastrofa w obronie. Odpowiedź padła, ale za późno. W pierwszym meczu mundialu zostajemy pokonani przez Senegal 1:2.
Było jasne, że to mecz z rzędu tych niezwykle ważnych, pewnie i kluczowy, co podkreślał selekcjoner Adam Nawałka. Dobrze zacząć turniej, z przytupem, pokazać sobie i innym, że jesteśmy mocni - tak wyglądał plan idealny.Polacy mają doświadczenie, zebrane przed, w czasie i po Euro 2016. Wiedzą, jak wygląda wielki turniej. Panowie na brak zgrania narzekać nie mogą, bo Nawałka do składu jest przywiązany. Zrezygnować musiał tylko z Kamila Glika, który przed mundialem pograł w siatkonogę tak, że poważnie uszkodził sobie bark. Doszedł do siebie w tempie ekspresowym, we wtorek zasiadł na ławce rezerwowych. Wiara w narodzie w reprezentację jest wielka, oczekiwania ogromne. Hymn śpiewały na trybunach tysiące kibiców, śpiewali - jak jeden mąż - skupieni piłkarze, śpiewał selekcjoner ze wszystkimi współpracownikami. I sędzia Nawaf Shukralla z Bahrajnu dał znak, że tę bitwę czas zaczynać.
Pędzą na rywala
Spokojny był ten początek, wręcz nudny.W 5. minucie Maciej Rybus dokładnie i widowiskowo dograł do Kamila Grosickiego, ten dośrodkował i nic z tego nie wyszło. W 7. minucie po raz pierwszy interweniować musiał Wojciech Szczęsny. Pewnie, bez zarzutów.Senegalczycy nie lubią podań od nogi do nogi, nie są cierpliwi, nie stawiają na atak pozycyjny. Jeżeli mają piłkę, pędzą z nią na rywala. We wtorek czyhali na połowie boiska, czekali na błąd Biało-Czerwonych. Bardzo trzeba było uważać.
Krychowiak szybko dostał żółtą kartkę, za podcięcie Mbayego Nianga. Ismaila Sarr domagał się potem karnego po starciu z Maciejem Rybusem. Pan Shukralla spokojnie mu pokazał, że karnego nie będzie. Zaraz potem Senegalczycy pobiegli do kontry jak sprinterzy, Niang na szczęście spaprał tę sytuację. W odpowiedzi główkował Grosicki, w sposób ekwilibrystyczny. Też spudłował.
Do pustej bramki
W 23. minucie, z półobrotu, tuż zza linii pola karnego, uderzał Lewandowski. Niecelnie. Ścisk panował tam duży, walka o pozycję zacięta. Stało się w minucie 37. Z dystansu strzelał Idrissa Gueye, piłka poszybowałaby obok bramki, na pewno, trafiła jednak w Thiago Cionka i wpadła do siatki, obok zmylonego Wojciecha Szczęsnego. Nawałka stał, mając kamienną twarz. Tyle pracy, tyle analiz, a tu taki głupi gol.
Co powiedział zawodnikom w przerwie? Zmienił ustawienie, na drugą połowę od razu wyszedł Jan Bednarek, zmieniając Jakuba Błaszczykowskiego.
Trzeba było gonić. Pokazał, jak to robić, pan kapitan - czyli Lewandowski. Miał rzut wolny, z pozycji, z której zdobywał bramki już nie raz. Jak będzie teraz?
Khadim Ndiaye nie dał się pokonać, ratował się robinsonadą.
W 60. nadleciała katastrofa. Krychowiak nie wiedzieć czemu lobem wycofał piłkę. Co zrobił Bednarek? O czym myślał? Nie spieszył się, nie widział Nianga, który sekundę wcześniej zza linii bocznej wrócił na murawę. Senegalczyk nie czekał, wyprzedził jeszcze wybiegającego do niego Szczęsnego i kopnął do pustej bramki.
Wreszcie do siatki
Nawałka zdjął z boiska Arkadiusza Milika, do boju posłał 21-letniego Dawida Kownackiego. Czas płynął, nie działo się nic, co sytuację Biało-Czerwonych mogłoby polepszyć.
Do 86. minuty. Po wrzutce Grosickiego z rzutu wolnego Krychowiak główką wreszcie trafił do siatki. Za późno. Mundial zaczynamy od porażki.
Z Kolumbią gramy 24 czerwca, z Japonią cztery dni później.
Autor: rk\kwoj / Źródło: sport.tvn24.pl