Pięćset złotych - tyle kosztowało wykupienie ochrony lokalu u 37-letniego recydywisty z Łodzi. Za brak wykupienia usługi "ochroniarz" wygrażał pracownikom lokali i kradł pieniądze. Mężczyzna stanie przed sądem, chce dobrowolnie poddać się karze.
Prokuratorzy wysłali do sądu akt oskarżenia przeciwko 37-latkowi, który dopuścił się wymuszenia rozbójniczego i rozboju.
- Oskarżony chce dobrowolnie poddać się karze w wymiarze 4 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności - mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Prokuratorzy ustalili, że mężczyzna pobierał pieniądze od właścicieli lokali gastronomicznych w centrum Łodzi. Oficjalnie za ochronę, w rzeczywistości miał to być haracz.
- W pierwszym przypadku groził zniszczeniem wyposażenia lokalu. Zażądał 300 złotych każdorazowo za "ochronę" imprez odbywających się w lokalu. Kiedy właściciel odmówił, oskarżony zaatakował barmana i ukradł 300 złotych z kasy - tłumaczy Kopania.
Propozycja nie do odrzucenia?
Do drugiego przestępstwa doszło, kiedy 37-latek oferował swoje "usługi" w innym lokalu w sercu Łodzi.
- W rozmowie z właścicielem zagroził przemocą wobec pracowników i zniszczeniem wyposażenia lokalu zażądał 500 złotych miesięcznie. Właściciel w obawie o zdrowie i życie personelu dał mu 100 złotych - wylicza prokurator.
Do przestępstw doszło pod koniec października minionego roku. Kilka tygodni później 37-latek wpadł w ręce policji. Podczas przesłuchań przed prokuratorami oskarżony przyznał się do stawianych mu zarzutów.
- Tłumaczył, że potrzebował jednorazowego zarobku i nie miał zamiaru ochraniać klubów - tłumaczy Kopania.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź