"Boję się białych kitli". Miał koronawirusa, uciekł ze szpitala i do domu pojechał autobusem

Podejrzanemu grozi do ośmiu lat więzienia
Podejrzanemu grozi do ośmiu lat więzienia
Źródło: TVN24 Łódź

W Łodzi rozpoczął się proces 54-latka oskarżonego o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób. W marcu uciekł ze szpitala, do którego trafił z objawami COVID-19. Późniejsze badania wykazały, że był zakażony. Przed sądem tłumaczył się, że "boi się personelu medycznego i białych kitli".

Mężczyzna w czwartek stanął przed łódzkim sądem okręgowym. Odpowiada za świadome narażenie wielu osób na zakażenie, za co grozi mu nawet do ośmiu lat więzienia. 

- Czułem się zmęczony, a w szpitalu poczułem się lepiej. Chciałem się odświeżyć, wykąpać w domu - mówił przed sądem oskarżony.

Ponad 4200 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarło 76 osób.

Ucieczka 

O tej sprawie na tvn24.pl pisaliśmy wielokrotnie. 54-latek wracał 17 marca autobusem z Niemiec. W trakcie podróży, w okolicach Zduńskiej Woli, stan jego zdrowia się gwałtownie pogorszył. 54-latek miał kaszel i wysoką temperaturę. Na miejsce wezwano pogotowie. Mężczyzna trafił do sieradzkiego szpitala z podejrzeniem zakażenia koronawirusem. Stamtąd trafił do szpitala zakaźnego w Zgierzu.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE>>>

19 marca mężczyzna uciekł ze szpitala. 

- Wykorzystał nieuwagę personelu medycznego. Komunikacją miejską dotarł do Łodzi, gdzie pojechał do siostry, a potem do swojego mieszkania w centrum - mówił po postawieniu aktu oskarżenia Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.

Niedługo potem do jego drzwi zapukała policja. 

- Badania laboratoryjne potwierdziły, że był on zakażony koronawirusem. Mężczyzna usłyszał zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego i szerzenia się choroby zakaźnej COVID-19 - mówi Kopania.

Biegli powołani w czasie śledztwa nie znaleźli podstaw do kwestionowania poczytalności oskarżonego.

Czytaj także: