W więzieniu w Garbalinie (woj. łódzkie) pojawiło się ognisko koronawirusa. Zakażonych jest 82 skazanych. Służba Więzienna podkreśla, że sytuacja jest opanowana, chociaż pojawiają się informacje o zaniedbaniach ze strony dyrekcji więzienia.
Więzienie oddalone o kilka kilometrów na północ od Łęczycy to - jak podaje w swoim komunikacie Służba Więzienna - na razie jedyny w Polsce zakład karny, w którym wybuchło ognisko koronawirusa. W ciągu kilku dni zakaziło się tutaj 82 osadzonych.
- O zdarzeniu w zakładzie karnym w Garbalinie powiadomiono Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Łęczycy. Jej decyzją skierowano osadzonych do testowania. Uruchomiono procedury nadzorcze nad bezpieczeństwem jednostki – informuje podpułkownik Elżbieta Krakowska, rzecznik Dyrektora Generalnego Służby Więziennej.
Dodaje, że wprowadzone zostały procedury, które mają uniemożliwić dalsze rozprzestrzenianie się wirusa:
- Przygotowano też plan działań w przypadku rozszerzenia ogniska epidemicznego, między innymi poprzez przygotowanie miejsc izolacji, a także zabezpieczenie szlaków komunikacyjnych i zapasów środków ochrony osobistej. Oddziały, w których przebywają zarażeni skazani, przekształcono w izolatoria – dodaje Elżbieta Krakowska.
Zaznacza, że sytuacja w więzieniu jest już opanowana, a osadzeni zakażenie przechodzą bezobjawowo.
Wątpliwości
Służba Więzienna zdementowała informacje dziennikarzy "Rzeczpospolitej", którzy jako pierwsi donieśli o ognisku zakażeń. Z ich ustaleń wynikało, że koronawirus w więzieniu pojawił się za sprawą 58-latka przewiezionego z zakładu karnego w Sieradzu. Mężczyzna miał do Garbalina przyjechać z zapaleniem płuc. W czasie transportu - jak pisze "Rzeczpospolita" - przebywał w tym samym przedziale, co sześciu innych skazanych.
Później osadzeni trafili do różnych cel i mieli styczność z grupą około 25 innych więźniów. Podpułkownik Elżbieta Krakowska wskazuje, że wszyscy towarzyszący choremu osadzeni byli poddani kwarantannie i przebywali na niej tak długo, jak zalecił badający sprawę łęczycki sanepid.
Reporterzy wskazali również, że sprawę szybkiego wzrostu zachorowań miał wyjaśnić jeden ze strażników więziennych na polecenie dyrektora więzienia. Dyrektorowi jednak rzekomo miało zależeć tylko na wyjaśnieniu, jak doszło do transmisji wirusa na jednej z hal produkcyjnych. Kiedy jednak funkcjonariusz zaczął badać, w jaki sposób izolowano więźniów w innych częściach więzienia, został dyscyplinarnie pouczony i odebrano mu sprawę.
Służba Więzienna nie zgadza się i z tym zarzutem: podkreśla, że do wzrostu zachorowań nie doszło z powodu "lekceważenia problemu przez kierownictwo jednostki":
- We wszystkich jednostkach więziennictwa przestrzegane są rygorystyczne procedury postępowania w przypadku podejrzenia lub zakażenia koronawirusem COVID-19, opracowane w porozumieniu z Głównym Inspektoratem Sanitarnym - przekazuje Elżbieta Krakowska.
Pierwsze takie ognisko
Rzeczniczka Służby Więziennej mówi, że dotąd w więzieniach zdarzył się tylko pojedyncze przypadki zachorowań wśród osadzonych.
- W polskich jednostkach penitencjarnych odsetek zakażonych więźniów kształtuje się na poziomie 0,29 procenta. Dla przykładu w Czechach – 2,27 proc., Słowacji – 5,02 proc, a na Węgrzech – 0,4 procenta - podaje Krakowska.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: sw.gov.pl