"Oszukane" to tytuł opartej na faktach opowieści o podmienionych tuż po narodzinach dziewczynkach i przypadkowym odkryciu prawdy po latach. Debiutujący tym filmem w fabule Marcin Solarz, w rozmowie z tvn24.pl zdradza, na ile jego opowieść wierna jest faktom i jak odkrył aktorski duet sióstr bliźniaczek: Karoliny i Pauliny Chapko.
Tvn24.pl: Kilka lat temu media nagłaśniały bardzo historię dziewcząt, które - jak pana bohaterki - po latach dowiadują się, iż zostały podmienione po urodzeniu. Zgaduję, że ona stała się punktem wyjścia dla filmu?
Marcin Solarz: Nie wiem czy konkretnie ta historia, o której pani myśli, bo podobnych przypadków było więcej, ale rzeczywiście dla filmu inspiracją było zdarzenie szczegółowo opisane przez media bodaj przed trzema laty. Z tego co pamiętam, ta historia skończyła jakimś bezprecedensowym, bardzo wysokim odszkodowaniem dla tych rodzin. To był punkt wyjścia naszej opowieści: ta fatalna pomyłka i odkrycie jej przez przypadkowe spotkane łudząco do siebie podobnych dziewczyn. Na dalszym etapie prac nad scenariuszem, a trwały one długo, opowieść o tym, jak rodziny próbują radzić sobie z traumą, to już efekt naszej fabularnej kreacji. Czyli gdyby próbować to jakoś zmierzyć, powiedzmy, że jakaś jedna czwarta tej historii jest wierna faktom. Reszta to już fikcja.
Spotykaliście się podczas pracy z rodzinami, które padły ofiary tej pomyłki? Czy było to zbędne, skoro nie odwzorowywaliście dokładnie ich losów?
Kiedy ja zacząłem pracę nad filmem, założyłem sobie od razu, że nie będę się spotykał z rodzinami, które przeżyły taki dramat. Ale wiem, że scenarzystka, która była pomysłodawczynią projektu, pracując nad materiałem, spotykała się z ludźmi, którzy przeszli przez podobne doświadczenia. I w oparciu o rozmowy z nimi napisała pierwszą wersję treatmentu. Dopiero na tym etapie prac ja zostałem zaangażowany do projektu. Poświęciliśmy mu mnóstwo pracy, i im dłużej pracowaliśmy, tym coraz dalej odchodziliśmy od autentycznych zdarzeń, patrząc na całość pod kątem filmowej dramaturgii. Po prostu konstruowaliśmy historię na nowo.
Historia dotyczy sióstr bliźniaczek, więc kwestie obsadowe musiały zacząć się od ich poszukiwań. Szukaliście wyłącznie bliźniaczek czy też sióstr po prostu do siebie podobnych?
Szukaliśmy tylko bliźniaczek i to wśród amatorek, bo nasze bohaterki mają przecież po 18 lat. I to było w całej pracy najtrudniejsze. Przesłuchaliśmy około 20 par sióstr z całej Polski, mniej więcej w jednakowym wieku ale niestety, nie znaleźliśmy dziewczyn jakich szukaliśmy. Dopiero później odkryliśmy, że mamy najprawdziwsze bliźniaczki wśród młodych aktorek: siostry Karolinę i Paulinę Chapko. No i to było dla nas objawienie, a do tego absolutny strzał w dziesiątkę. Już po pierwszym spotkaniu wiedziałem doskonale, która z nich będzie filmową Natalią, a którą obsadzimy w roli Magdy. Poza tym, idealnie odpowiadały też mojemu wyobrażeniu o bohaterkach, pod względem fizycznym. W pewnym momencie uznałem, że pasują tak idealnie, iż można odnieść wrażenie, że ten scenariusz powstał specjalnie dla nich, co oczywiście nie było prawdą.
Aktorki – bliźniaczki to rzeczywiście fenomen. Szukam w pamięci i nie znajduję - poza siostrami Mary-Kate i Ashley Olsen, niezapomnianymi bohaterkami "Pełnej chaty" - takiego drugiego duetu w historii.
To jest absolutny fenomen, mam nadzieję, że w przyszłości nasze kino będzie umiało go wykorzystać. Gdy już mieliśmy dziewczyny, zaczęło się obsadzenie pozostałych aktorów. Z wyjątkiem Katarzyny Herman, o której od początku wiedziałem, że zagra matkę Natalii, i w ogóle nie wyobrażałem sobie innej aktorki w tej roli. Potrzebowałem aktorki z charyzmą i tajemnicą, jaką Kasia emanuje. Jej bohaterka ma w sobie ciepło, choć nie okazuje go w taki prosty sposób na zewnątrz, a w momencie, gdy przytłacza ją dramatyzm zdarzeń i przestaje sobie radzić z całą sytuacją, szaleństwo w jakie popada, dzięki jej grze, wypada przejmująco. W dodatku grana przez nią bohaterka jest nauczycielką baletu, a Kasia jak wiadomo jest absolwentką szkoły baletowej.
Przyznam, że spodziewałam się spojrzenia na tę historię z punktu widzenia obu stron. Tymczasem świetnie sprawdził się zabieg wysunięcia na plan pierwszy tylko jednej z rodzin – Natalii i jej matki.
To było od początku świadome założenie narracyjne. Ponieważ osób zaangażowanych w to dramatyczne zdarzenie jest sporo, są to przecież dwie rodziny z dziećmi, nie chciałem tego opowiadać z perspektywy każdej strony. Wybrałem formułę takiej narracji - nazwijmy to - "podwójnie subiektywnej", czyli koncentrujemy się na opowiadaniu historii z perspektywy Natalii - jednej z bliźniaczek i jej matki. Dramat drugiej rodziny, drugiej bliźniaczki i jej siostry, która przez pomyłkę pracowników szpitala, zajęła miejsce Natalii, dzieje się jakby w tle. Oni zresztą radzą sobie o wiele lepiej, jest ich czworo, wspierają się nawzajem, podczas gdy Natalia i jej mama są same ze swoim dramatem. Trudno się dziwić, że Natalię ta druga rodzina, pełna, szczęśliwa do tej pory, w dodatku tak naprawdę jej biologiczna rodzina, tak fascynuje. Co z kolei jest piekłem dla matki, która ją wychowała i kochała przez cały czas.
Film powstał pod szyldem cyklu TVN "Prawdziwe historie" podobnie jak produkcja o Agacie Mróz czy Krzysztofie Olewniku. U nas nie ma jednak tradycji gatunku zwanego "true story", który jest absolutnym fenomenem np. w Ameryce.
Dokładnie tak to wygląda. Tam jest to osobny, bardzo ceniony rodzaj kina, mający własne, osobne miejsce. Bo przecież to właśnie życie pisze scenariusze, jakich nigdy nie wymyśliłby żaden zawodowiec. Wyśmiano by go i uznano, że tak nieprawdopodobne historie, nie miały prawa się zdarzyć, że nie ma tylu zbiegów okoliczności, itd. A jednak. Fakt, że te historie mają zakorzenienie w prawdziwym życiu, uwiarygadnia je.
"Oszukane" to pana debiut fabularny. Wcześniej realizował pan dokumenty i to widać, oglądając ten film: oko dokumentalisty, które lubi szczegół i wychodzi od niego, próbując ogarnąć całość.
To prawda. Jako absolwent katowickiej szkoły filmowej i uczeń wybitnego dokumentalisty Andrzeja Fidyka, pomyślałem sobie, że taką naturalną koleją rzeczy będzie, jeśli mój fabularny debiut będzie wyrastał właśnie z dokumentu. I chciałbym iść dalej tym tropem. Pracuję teraz nad filmem opartym również na głośnej swego czasu prawdziwej historii polskiego Hannibala Letera (chodzi o wyjątkowo brutalną zbrodnię z Krakowa sprzed kilkunastu lat, gdzie zabójca młodej dziewczyny zrobił z jej skóry "kostium" - red.). Będzie to zupełnie inne kino-mroczne, bardziej thriller niż film obyczajowy, ale jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Na razie jestem ciekaw jak "Oszukane" przyjmie publiczność.
Autor: Rozmawiała Justyna Kobus//kdj/k
Źródło zdjęcia głównego: materialy prasowe