Za rolę profesor dotkniętej wczesnym stadium choroby Alzheimera w "Still Alice" Julianne Moore zdobyła Złoty Glob dla najlepszej aktorki i nominację do Oscara. Zdaniem krytyków - całkowicie zasłużenie. Bohaterka grana przez Moore podejmuje heroiczną walkę o to, by pomimo choroby pozostać sobą.
- Żałuję, że nie mam raka - te mocne słowa grana przez Moore dr Alice Howland wypowiada, gdy zaniki pamięci stają się u niej coraz częstsze, a bystry umysł coraz częściej przegrywa z otępieniem. Howland to 50-letnia profesor lingwistyki na Uniwersytecie Columbia, u której rozwija się wczesne stadium choroby Alzheimera. Inteligenta i zabawna kobieta, w kolejnych minutach filmu zdaje się znikać, tracąc swoją osobowość.
Dla specjalistki od językoznawstwa to właśnie słowa stają się największym wrogiem. Ulatują w trakcie wykładu, stają się niemożliwe do zapamiętania. Być może właśnie dzięki wybitnemu umysłowi Alice od razu rozpoznaje znaki ostrzegawcze - które kto inny mógłby łatwo zignorować.
Gdy zdarza się chwilowe zaćmienie w trakcie prezentacji przed studentami, przez krótką chwilę widać w jej oczach panikę. Wkrótce znów wraca do rytmu, rozładowując napięcie dowcipem. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że coś może być nie tak, każdemu się przecież może taka luka w pamięci zdarzyć.
Gdy jednak Alice gubi się w trakcie codziennego joggingu (jednym z objawów Alzheimera jest zaburzenie orientacji) wie już, że zaczęła tracić kontrolę nad mózgiem. I że z czasem będzie tylko gorzej.
"Stary wariuje, to normalka"
- Dokładnie tak to wygląda, nie ma w tym żadnego przekłamania czy przeinaczenia - mówi w rozmowie z portalem tvn24.pl psycholog i prezes Polskiego Stowarzyszenia Pomocy Osobom z Chorobą Alzheimera, Alicja Sadowska. Dodaje, że "zwykle bierzemy się za sprawę, gdy choroba jest już znacznie rozwinięta". - W Polsce liczymy, że chory trafia do lekarza 20 lat po tym, jak zaczęły się pojawiać pierwsze objawy - zaznacza. Wczesne objawy Alzheimera najczęściej są lekceważone. Przyjęło się, że to normalne, gdy z wiekiem ludziom szwankuje pamięć, człowiek robi się roztrzepany, mówi mniej składnie. - Mówimy: stary wariuje, to normalka. Choć choremu zdarzają się incydenty z zaburzeniami pamięci, zapomina na przykład, gdzie coś zostawił, to incydenty te są na początkowo oddalone od siebie w czasie, nie łączymy ich - podkreśla Sadowska. Jest też kwestia wstydu. Filmowa Alice - wyznając, że wolałaby mieć raka - tłumaczy to właśnie tym, że nowotwór nie powodowałby takiego poczucia upokorzenia. Tracąc pamięć, dr Howland stopniowo traci wszystko, na co pracowała przez całe życie. Musi odejść z uczelni, przestaje spotykać się z przyjaciółmi. Alzheimer jest przerażający i bezlitosny. Chory nie tylko nie rozpoznaje bliskich, ale też zapomina, gdzie jest łazienka i po co tak właściwie miał do niej iść. Moore doskonale pokazuje to, co z taką osobą dzieje się w środku, wewnątrz, gdzie strach miesza się ze złością. Bez nadmiernego koloryzowania oddaje postępujące otępienie swojej bohaterki.
"Choroba, która się nie cofa"
W jednej ze scen Alice mówi, że mogłaby zaakceptować, gdyby zdradziło ją ciało, ale nie umysł. Przyjmuje jednak postawę wojownika, chce walczyć o to, by pomimo dramatu utraty pamięci, jak najdłużej pozostać sobą. Za wszelką cenę stara się korzystać z każdej chwili „normalności”, która jej pozostała. Wciąż zdarza jej się żartować. Na przykład wtedy, gdy podczas wykładu w stowarzyszeniu chorych na Alzheimera upuszcza kartki z referatem, a podnosząc je mówi „postaram się zapomnieć, że to się wydarzyło”. Wie, że ciągle tu jest, że ma jeszcze czas, ale że jest go coraz mniej. W obawie przed całkowitą utratą osobowości nagrywa wiadomość - instrukcję dla siebie w późniejszym stadium choroby: jak zażyć lekarstwo, by "wyjść z życia”. Filmik ukrywa w swoim komputerze.
- To jest choroba, która się nie cofa. Objawy są okrutne, ma się pustkę w psychice. Z czasem incydenty zapominania, które na początku pojawiały się sporadycznie, stają się problemem. Chory zaczyna je maskować, udaje, że wszystko z nim w porządku. Ma poczucie, że uda mu się to ukryć, ale to się nigdy nie udaje - mówi Alicja Sadowska. A nie udaje się chociażby dlatego, że chory zaczyna się inaczej zachowywać. Bo to nie jest tak, jak z innymi chorobami, z których można się wyleczyć. W przypadku Alzheimera otępienie cały czas się rozwija. - Zaczynamy zauważać, że nasza mama lub wujek przestają robić to, co lubili. Zauważamy, że się zmienili, unikają innych, stracili pewność siebie. To jest poważny sygnał, że powinniśmy iść z nimi do lekarza - tłumaczy psycholog.
Film w reżyserii i według scenariusza Richarda Glatzera i Washa Westmorelanda ma celowo rozmytą chronologię wydarzeń - współczesne sceny przeplatają się z obrazkami z dzieciństwa głównej bohaterki. Widz, tak jak Alice, zaczyna odczuwać zaburzenia czasu i przestrzeni.
- Później pojawiają się także inne objawy: halucynacje, urojenia, agresja. Im choroba bardziej zaawansowana, tym gorzej - dodaje Sadowska.
Według najnowszych danych w Polsce na Alzheimera choruje 300 tysięcy osób. Na świecie - ponad 44 miliony. Cierpieli na niego m.in prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan, aktorka Rita Hayworth, kompozytor słynnego „Bolera” Maurice Ravel czy Żelazna Dama - brytyjska premier Margaret Thatcher. Zwykle zapadają na niego osoby po 65. roku życia, ale zdarza się, że choroba dotyka również ludzi młodszych (niektórzy chorobę dziedziczą po rodzicach, tak jak filmowa Alice).
Relacja z pierwszej ręki
Większość hollywoodzkich obrazów na temat Alzheimera, jak „Iris” czy „Pamiętnik”, przedstawia wpływ choroby na małżonków i rodzinę cierpiącego. W filmie „Still Alice”, który powstał na podstawie powieści Lisy Genovy „Motyl”, widzimy Alzheimera od strony osoby, która zmaga się z postępującą demencją. Są co prawda pokazane relacje Alice z mężem Johnem (Alec Baldwin) i trójką ich dorosłych dzieci - Anną (Kate Bosworth), Tomem (Hunter Parrish) i Lydią (Kristen Stewart), ale to nie one są najważniejsze.
- "Motyl” to jedna z nielicznych książek, która daje wyobrażenie, skalę tego, jak ta choroba się rozwija. Przeczytanie tej książki czy obejrzenie filmu na jej podstawie może być dla kogoś smutną, ale potrzebną refleksją: z moją mamą dzieje się to samo - podsumowuje Sadowska.
Autor: Ewa Ostapowicz//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Sony Pictures Classics