"Wystrój pokazu Diora był wydarzeniem samym w sobie" - uważa "Daily Telegraph". Chodzi o żywą scenografię składającą się z miliona sztuk świeżych kwiatów, którymi wyłożono ściany pięciu pokoi paryskiej kamienicy, w której modelki prezentowały najnowsze kreacje słynnej marki. 150 pracowników układało je niczym tapetę przez całą noc przed pokazem. Teraz Dior udostępnił film zza kulis tych przygotowań.
To był najbardziej oczekiwany pokaz w Paryżu ostatniego Tygodnia Mody - Raf Simons miał pokazać swoją debiutancką kolekcję dla Diora. Takiej obsady na widowni nie miał żaden pokaz od co najmniej 10 lat. Pojawili się niemal wszyscy konkurenci kreatora (od Marca Jacobsa z domu mody Louis Vuitton po Riccardo Tisciego z Givenchy), a także gwiazdy (od Sharon Stone po Marion Cotillard), dziennikarki najważniejszych mediów świata, a nawet księżna Charlene z Monako.
Żywa tapeta we własnym filmie
Nowy dyrektor kreatywny Diora bardzo się postarał: zadbał nie tylko o stroje, ale i o wybieg. "Swój debiut potraktował nie tylko w kategoriach szycia, ale również jako niezwykły plac zabaw" - napisał "The New York Times".
W zabytkowej kamienicy w Paryżu zbudowano konstrukcje ścian pięciu pokoi, które wyłożono od podłogi po sufit gobelinem świeżych kwiatów. W jednej sali ściany były wyłożone białymi orchideami, w innej kolorowymi różami, w pozostałych fioletowo-niebieskimi ostróżkami, żółtą nawłocią, piwoniami czy kompilacją innych kwiatów ogrodowych, jak goździki czy dalie.
Tę tapetę z miliona sztuk kwiatów starannie układało 150 pracowników przez całą noc przed pokazem, który trwał... 15 minut. Dior upublicznił film zza kulis tych przygotowań - rozmach naprawdę robi wrażenie.
Triumf Simonsa był więc podwójny: podobały się i kreacje, i tło, na tle którego je prezentowano. Dostał owacje na stojąco, a późniejsze recenzje były entuzjastyczne. "Kolekcja jest nie tylko piękna, ale także otworzyła nowy magiczny rozdział w historii Diora. Brawo, Raf! Gratulacje, Dior!" - napisał branżowy magazyn "WWD".
Pomysł narodził się u Jil Sander
Scenografia o intensywnym zapachu i kolorze nie tylko miała zaskoczyć widownię, ale była także ukłonem w stronę założyciela domu mody - bo Christian Dior uwielbiał kwiaty i uprawiał je w swoim ogrodzie w Normandii. Simons też je lubi. Swój ostatni pokaz dla poprzedniego pracodawcy, domu mody Jil Sander, też ozdobił kwiatami. Miał jednak dużo mniejszy budżet, więc w Mediolanie wykorzystał zaledwie sześć bukietów, które zamknął w gablotach z przezroczystego pleksi.
- Postawił tylko jeden warunek: kwiaty miały być różnorodne, a kompozycje miały podkreślać kobiecość i delikatność jego projektów. Jak zobaczył gotową dekorację, był zaszokowany. A po pokazie szczęśliwy, bo widowni to się podobało - opowiadał krótko po pokazie Jil Sander Mark Colle, florysta z Antwerpii, u którego w kwiaciarni projektant od lat robił zakupy.
Co się stało z tymi wszystkimi kwiatami?
U Diora Simons ten pomysł rozwinął. Na tyle spektakularnie, że wystrój pokazu stał się wydarzeniem samym w sobie. "Daily Telegraph" poświęcił mu nawet osobny artykuł.
"Zastanawiamy się, co się stało z tymi wszystkimi kwiatami? Może Dior zapakował je i wysłał do księżnej Charlene? W pałacu w Monako chyba nie brakuje wazonów..." - żartowała dziennikarka brytyjskiej gazety.
Bernard Arnault, szef koncernu LVHM, do którego należy Dior, nie rozwiązał zagadki. Za to, wyraźnie zadowolony po pokazie, pochwalił swojego nowego pracownika. - Myślę, że Raf był doskonałym wyborem. Jest nie tylko pełen pomysłów, ale także bardzo łatwy we współpracy - zaśmiał się. I dodał: - Wiem, że zawsze mogę do niego zadzwonić i odbierze telefon, co nie jest takie oczywiste w przypadku niektórych projektantów.
Autor: am\mtom\k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Dior