Najpopularniejsza kreskówkowa rodzina świata - Simpsonowie - oficjalnie poparła Hillary Clinton. W krótkiej animacji, która pojawiła się w mediach społecznościowych, twórcy wyraźnie opowiedzieli się za kandydatką demokratów. Jej republikańskiego rywala Donalda Trumpa zaś wyśmiali.
Twórcy "Simpsonów" - najdłużej emitowanego serialu animowanego w historii telewizji - w krótkim filmiku, niebędącym częścią serii, zaprezentowali teorię, że republikański kandydat na prezydenta jest wyborczą marionetką Władimira Putina.
"Dobry biznesmen, nigdy nie śpi. Nie płaci podatków"
Akcja jest prosta: jest 8 listopada 2016 roku, dzień wyborów prezydenckich w USA. W szkole w Springfield zorganizowano punkt głosowania. Homer Simpson ustawia się w kolejce, gotów głosować na Hillary Clinton. W kolejce do odbioru karty stoi przed nim nieznajomy w stroju kibica baseballowej drużyny Red Sox. Mężczyzna zaczepia Simpsona i mówi, że zamierza głosować na Trumpa. Homer odpowiada zaś, że nie zamierza głosować na "kolesia, któremu podoba się własna córka" (nawiązując do dwuznacznych deklaracji Trumpa o Ivance).
Niezrażony zwolennik Trumpa wylicza zalety swojego faworyta. - Dobry biznesmen, nigdy nie śpi. Nie płaci podatków... legalnie - zachwala.
Simpson zaczyna się zastanawiać, czy nie warto dać szansy człowiekowi, "który zbankrutował sześć razy, czyli dwa razy więcej" od niego. Kiedy jednak republikański wyborca mówi, że "pomarańczowy człowiek" obiecał w swojej kampanii "uczynić Rosję znowu wielką", Homer orientuje się, że coś jest nie tak. Rzuca się na rozmówcę i zdziera mu z twarzy maskę. Okazuje się, że to Władimir Putin. Rosyjski prezydent jest umieszczony w spisie wyborców i idzie oddać głos. Okazuje się natomiast, że na liście nie ma Homera, co budzi jego przerażenie. - To jest "swing state". Tu każdy głos liczy się bardziej niż milion kalifornijskich - zauważa. Putin po oddaniu głosu wyjeżdża z kabiny na koniu i mówi do Homera, że jego głos i tak by się nie liczył, bo przy pomocy rosyjskich hakerów Trump zdobędzie 102 proc. głosów.
Homer Simpson goes to the polls and learns who\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'s really running America. #TheSimpsons pic.twitter.com/F8TXPNaQnN
— The Simpsons (@TheSimpsons) 14 października 2016
Niecenzuralna wersja skandalicznych taśm
Równie mocny komentarz do przebiegu kampanii wyborczej przygotował Seth MacFarlane, autor podobnie popularnej i kontrowersyjnej animacji, czyli serialu "Głowa rodziny". W wyemitowanym w niedzielny wieczór odcinku wykorzystano fragment skandalicznych wypowiedzi Donalda Trumpa o jego podbojach seksualnych. Autorzy kreskówki wykorzystali też zdjęcia z programu "Access Hollywood" z 2005 r., prowadzonego przez Billy'ego Busha (to z nim obecny republikański kandydat na prezydenta prowadził kontrowersyjną rozmowę, od ujawnienia której zaczęły się jego obecne obyczajowe kłopoty).
Here\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'s the uncensored Peter on the bus gag https://t.co/nJWSV4nYkr
— Seth MacFarlane (@SethMacFarlane) 17 października 2016
W kreskówkowej wersji nagrań, Trump rozmawia z Peterem Griffinem - główną postacią "Głowy rodziny". Gdy Trump sięga po tic-taki, Peter reaguje z oburzeniem: "to najtańsze miętówki! Myślałem, że jesteś miliarderem". To nawiązanie do jednego z wątków rozmowy z 2005 roku, kiedy to Trump, opowiadając o swojej agresywnej próbie nakłonienia do seksu świeżo poznanej kobiety, dodał, że "musi łyknąć kilka tic taców na wypadek, gdyby zaczął nagle całować".
Warto przypomnieć, że MacFarlane, który jest autorem animacji oraz podkłada głos m.in. pod postać Petera, niejednokrotnie wywoływał kontrowersje poczuciem humoru graniczącym z dobrym smakiem. W przeszłości nie oszczędzał już także Trumpa tak, że w maju zwolennicy republikanina zażądali od telewizji FOX zdjęcia serialu z anteny.
Autor: tmw//rzw / Źródło: tvn24.pl