To był dobrze przygotowany skok - ocenia prokuratura, która oskarżyła 34-letniego właściciela kantoru o oszustwo na dużą skalę. Jeszcze w ubiegłym roku policja poszukiwała go jako zaginionego i podejrzewała, że mężczyzna został porwany dla okupu, ale śledczy szybko ustalili, że to fałszywy trop. Uznali, że zaginięcie było tylko przykrywką dla wyprowadzenia z banku 2 milionów dolarów. Pieniędzy do tej pory nie udało się odzyskać.
W połowie czerwca 2014 roku, do komendy policji w Bochni, wpłynęło zawiadomienie o zaginięciu młodego mężczyzny. 34-latek był dobrze usytuowanym właścicielem kantoru przy jednej z głównych ulic Krakowa.
Kradzież wyszła na jaw po czasie
Sprawa od początku była bardzo tajemnicza, a policjanci brali wtedy pod uwagę wszelkie scenariusze, także te mówiące o porwaniu dla okupu. - Rozpoczęły się wytężone poszukiwania, sprawdzano każdy, najdrobniejszy ślad. Ustalono, że mężczyzna widziany był ostatnio wieczorem 18 czerwca, jak zamykał kantor i szedł do pobliskiego banku – informuje Katarzyna Cisło z małopolskiej policji.
Tu trop się urywał, ale już dwa dni później, sprawa przybrała nieoczekiwany obrót. Krakowski bank, gdzie ostatni raz widziany był 34-latek, złożył zawiadomienie o "oszustwie na mieniu znacznej wartości", a jako prawdopodobnego sprawcę malwersacji wskazano zaginionego właściciela kantoru. Sprawą zajęły się prokuratura i policja. Ustalono, że zniknięcie było jednym z elementów planu dużego skoku.
Twierdził, że wpłaca ponad 2 mln
Według śledczych działanie mężczyzny było przemyślane i dopracowane w szczegółach. 18 czerwca podejrzany, po zamknięciu kantoru, udał się do pobliskiego banku aby zdeponować tzw. wpłatę zamkniętą w bezpiecznych kopertach.
Koperty mają przezroczyste okienka z obu stron. W środku były pieniądze. Na górze i dole pliku, znajdowały się banknoty 100 dolarowe, tak aby były widoczne. Pomiędzy nimi jednak były banknoty małej wartości (1 i 5-dolarowe). - Pracownikowi banku zadeklarował, że wpłaca w niej 2 mln 150 tys. dolarów (czyli ok. 6,5 mln złotych). W rzeczywistości było tam niewiele ponad 20 tys. dolarów – mówi Cisło. Koperty nie wzbudziły podejrzeń, ponieważ jak informuje funkcjonariuszka, mężczyzna był w banku znany ze swojej uczciwości. Wpłaty dokonał tuż przed zamknięciem. - Zaraz po przekazaniu zamkniętej wpłaty, cześć zadeklarowanej kwoty wypłacił, a resztę przepuścił przez zagraniczną spółkę zajmującą się obsługą walutową i również wypłacił w innym banku – relacjonuje dalszy przebieg działań oszusta Cisło.
Jak wynika z ustaleń śledczych, przygotowania do skoku miały trwać od dłuższego czasu: - Kupił samochód, o którym nikt nie wiedział, nowe telefony, posiadał dowód osobisty innej osoby, podobnej do niego – mówi rozmówczyni portalu tvn24.pl.
Nie wiedzą gdzie są pieniądze
Miesiąc po zdarzeniu mężczyzna został zatrzymany w Rzeszowie i przewieziony do Krakowa. 34-latek usłyszał zarzuty oszustwa na mieniu znacznej wartości, oraz posługiwania się cudzym dowodem osobistym. 2 kwietnia do sądu został skierowany przeciwko niemu akt oskarżenia. Podejrzany odmówił składania wyjaśnień i został tymczasowo aresztowany.
Grozi mu do 10 lat więzienia.
Nadal prowadzone jest śledztwo mające wyjaśnić, co stało się z zawłaszczonymi pieniędzmi: – Zabezpieczyliśmy mienie i ruchomości ale nadal sprawdzamy gdzie podejrzany ukrył pieniądze.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ps / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu