Sławomir Janczewski spod Krakowa wygrał sprawę z policją. Udowodnił, że funkcjonariusze nie potrafią obsługiwać radaru i źle zmierzyli mu prędkość. - Mieli pecha, bo trafili na mnie, a na tych urządzeniach się znam – podkreśla Janczewski. Sąd uniewinnił mężczyznę i przyznał mu rację: policjanci nie potrafią korzystać ze sprzętu jakim się posługują .
Inżynier elektroniki, programista i autor patentów z dziedziny informatyki jechał z Krakowa w stronę autostrady A4. Na zjeździe zatrzymali go funkcjonariusze, którzy twierdzili, że w miejscu gdzie można jechać z prędkością do 70km/h gnał 104 km/h. – Każdy kto był na tym zjeździe wie, że tam jest taka serpentyna, że tak szybka jazda byłaby totalną głupotą – opowiada w rozmowie z TVN24 Janczewski.
Nie przyjął mandatu. Policjanci stali w złym miejscu
Policjanci stali w miejscu, gdzie byli niewidoczni dla pojazdów – Z ich perspektywy było to miejsce idealne, nie uwzględnili tyko linii wysokiego napięcia pod którą stoją, a która zaburza pomiar – relacjonuje inżynier elektroniki. - W takim miejscu ich radar po prostu wskazywał zły wynik, o czym nie mieli kompletnego pojęcia – dodaje Janczewski.
Udowodnił, że Iskra się myli
Pomiar prędkości policjanci wykonali bezpośrednio pod linią wysokiego napięcia. – Jest kilkadziesiąt stron argumentacji za tym, że to urządzenie nie może być używane nawet w pobliżu pola magnetycznego jakie wytwarza włączony telefon komórkowy, a tym bardziej pod główną magistralą zasilającą południową Małopolskę – opowiada Janczewski. – Wyniki jakie pokazuje radar Iskra nie są idealne. W takich warunkach mogą wskazywać prędkość daleką od idealnej – dodaje.
Policjanci się pomylili
Zatrzymany nie przyjął mandatu w wysokości 300 złotych. Sprawa trafiła do sądu. Janczewski przeprowadził własne dochodzenie na temat działania radaru Iskra, którym posługują się policjanci w Polsce. Dzięki pracy w największych koncernach motoryzacyjnych udowodnił swoją niewinność i wytknął błędy policjantom.
- Podczas rozprawy policjanci starali się wmówić wiele głupot. Jak to, że radar jest urządzeniem doskonałym i się nigdy nie myli. Twierdzili też, że obraziłem ich sugerując, że wybrali miejsce przy zjeździe na autostradę A4 żeby zbijać kasę za mandaty – relacjonuje kierowca. – Jeden z funkcjonariuszy chciał udowodnić, że radar działał poprawnie, bo telefon komórkowy który miał w kieszeni też działał, więc jego zdaniem w tym miejscu nie występowało żadne zakłócenie. A to kompletna głupota! On nie powinien mieć nawet tego telefonu przy sobie skoro korzystał z Iskry – wytyka błędy Janczewski. – Policjanci próbowali mi wmówić, że nie muszą znać instrukcji obsługi urządzenia, dzięki któremu wystawiają mandaty - dodaje.
Sąd przyznał rację kierowcy
- Większych problemów z tymi radarami nie było do tej pory – zapewnia Dariusz Nowak z małopolskiej policji. - Cały czas korzystamy z tych urządzeń – dodaje.
- Rację Sławomira Janczewskiego uznał sąd pierwszej instancji, po odwołaniu sąd apelacyjny również podtrzymał tą decyzję – informuje Beata Górszczyk sędzia sądu okręgowego. – Udowodniłem, że od lat policja ośmiesza kierowców i głupoty opowiada – relacjonuje Sławomir Janczewski. - Przeciętny człowiek na ma wiedzy technicznej, żeby podjąć taką walkę. Tym razem mieli pecha – śmieje się zwycięzca procesu.
W tym miejscu policjanci zatrzymali kierowcę
Autor: koko / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN / K. Dubiel