Czy błędna decyzja lekarzy doprowadziła do śmierci 37-letniej kobiety, która w Zabrzu urodziła martwe dziecko? Zdaniem jej męża, gdyby tylko lekarze zgodzili się na cesarskie cięcie, zamiast naturalnego porodu, żona nadal by żyła. - Poszliśmy do szpitala odnaleźć szczęście, a teraz jestem zrujnowany - powiedział w rozmowie z TVN24 Dariusz Felis. - Ktoś, kto jest za to odpowiedzialny, powinien spojrzeć mi prosto w twarz - dodał.
Tak nie miało być, żona miała żyć Dariusz Felis, mąż zmarłej 37-latki
- Nasz dramat zaczął się 17 stycznia, kiedy pojechaliśmy do Centrum Zdrowia Kobiety i Dziecka w Zabrzu - opowiada Dariusz Felis, mąż zmarłej 37-latki. - Po badaniu wstępnym otrzymaliśmy informacje, która ścięła nas z nóg - dowiedzieliśmy się, że córka nie żyje - dodaje.
Lekarze zadecydowali, że kobieta ma urodzić martwy płód w naturalny sposób, a nie przez cesarskie cięcie. Podczas porodu doszło jednak do komplikacji. Nastąpiło nagłe zatrzymanie krążenia i obfite krwawienie z dróg rodnych kobiety. Po kilku godzinach udało się jednak zatrzymać krwotok. Stan pacjentki był ciężki, ale stabilny.
W ubiegłą niedzielę nastąpiło jej stan pogorszył się. W poniedziałek pacjentka zmarła.
"Jestem zrujnowany"
Zdaniem mężczyzny, jego żona żyłaby, gdyby nie błędna decyzja lekarzy o naturalnym porodzie. - Żona nie miała sił na walkę i na poród. Jeżeli lekarze zrobiliby cesarskie cięcie, moja Ewunia była by tu dzisiaj ze mną w domu - stwierdził. Ma przy tym żal do szpitala, że nie udzielił pomocy psychologicznej ani jego żonie, ani jemu. - Tak nie miało być, żona miała żyć. Powinien za to odpowiedzieć szpital i lekarz prowadząca, ale na razie nie mam sił się z nią kontaktować i patrzeć jej w twarz - oświadczył.
Został sam z z 15-letnim synem. - Jestem zrujnowanym człowiekiem - powiedział.
"Nie chcieli skorzystać z pomocy"
Szpital nie ma sobie nic do zarzucenia i broni decyzji lekarzy. - Przeprowadzono wszystkie konieczne badania i nie występowały tu przesłanki do cesarskiego cięcia - oświadczyła Anita Przytocka, rzeczniczka Centrum Zdrowia Kobiety i Dziecka w Zabrzu. Odpiera również zarzuty na brak pomocy ze strony personelu - Rodzina pacjentki była na bieżąco informowana o jej stanie. Nie chciała skorzystać z pomocy psychologicznej, chociaż im była oferowana - powiedziała.
Prokuratorskie śledztwo
Sprawą zajmuje się zabrzańska Prokuratura Rejonowa. - W tej chwili śledztwo prowadzone jest w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci oraz bezpośredniego sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia. Nie jest wykluczone postawienie zarzutów personelowi szpitala, pod opieką którego przebywała zmarła - powiedziała prok. Joanna Kosińska.
Niezależne od prokuratury, postępowanie wyjaśniające prowadzi też Zespół Analizy ds. Zdarzeń Niepożądanych Szpitala Miejskiego w Zabrzu oraz Rzecznik Praw Pacjenta. - Gromadzimy materiał dowodowy, który jest niezbędny do ustalenia stanu faktycznego sprawy. Wystąpiłam m.in. o przekazanie wyjaśnień, informacji oraz dokumentacji medycznej pacjentki zarówno ze Szpitala Miejskiego w Zabrzu jak i z przychodni, w której pacjentka prowadziła ciążę - poinformowała Krystyna Kozłowska, Rzecznik Praw Pacjenta.
Do tragedii doszło w Centrum Zdrowia Kobiety i Dziecka w Zabrzu:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy
na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: rf / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kawice | Andrzej Kuberski