Za pierwszym razem kobieta prawdopodobnie wtargnęła pod koła w miejscu niedozwolonym. W drugim wypadku zginął mężczyzna, który przechodził przez jezdnię na pasach. Jaworzno - po przebudowie dróg - w 2017 roku szczyciło się zerową statystyką ofiar wypadków komunikacyjnych. Sprawdzamy, co się stało, że 2018 rok zaczął się znacznie mniej optymistycznie.
Piesi giną na polskich drogach codziennie. Ale w Jaworznie nie zdarzyło się to przez półtora roku.
Do 7 stycznia. I nie był to jedyny śmiertelny wypadek w tym mieście w tym roku.
Na pasach, w połowie jezdni
7 stycznia około godz. 21 na ul. Podwale 78-letnia mieszkanka Jaworzna została potrącona przez 24-letniego kierowcę toyoty. W bardzo ciężkim stanie trafiła do szpitala, gdzie zmarła.
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że kobieta prawdopodobnie przechodziła przez ulicę w miejscu niedozwolonym prosto z przystanku, po tym, gdy wysiadła z autobusu.
Nie minął miesiąc a kolejny jaworznianin zginął w wyniku potrącenia.
2 lutego przed godz. 18 na ul. Grunwaldzkiej 60-letni kierowca hyundaia potrącił dwóch mężczyzn w wieku 65 i 44 lata. Obaj zostali przewiezieni do szpitala, starszy zmarł mimo reanimacji.
Poszkodowani byli na oznakowanym przejściu dla pieszych. Nie mogli wtargnąć pod koła, bo w chwili potrącenia byli już w połowie jezdni. Z ustaleń policji wynika, że samochód na ich bliższym pasie zatrzymał się, a hyundai jadący w przeciwnym kierunku - nie.
Na Grunwaldzkiej nie ma sygnalizacji, tylko pasy i znaki drogowe.
Zwężenia, szykany, podwyższenia
Jak zapewniali urzędnicy, nie był to przypadek. Wizja zero to miał być efekt wieloletniej i przemyślanej przebudowy dróg.
Najpierw, dla kierowców którzy nie mieli celu podróży w mieście, wybudowano cztery obwodnice. Potem zabrano się za utrudnianie szybkiej jazdy na pozostałych jezdniach w myśl idei "ulica dla ludzi".
Całkowicie z ruchu wyłączono tylko rynek i dwie drogi. Jedną przekształcono w woonerf, czyli podwórzec miejski, oddając pieszym osiem z jedenastu metrów szerokości ulicy.
Na ponad 50 kilometrach dróg - z 300 istniejących w mieście - zastosowano zwężenia, szykany czy podwyższenia przejść dla pieszych i skrzyżowań. Węższe jezdnie (5,5 - 6 metrów szerokości) oraz sztuczne przeszkody (wysepki czy brukowa nawierzchnia między pasami) miały spowalniać ruch.
Tam, gdzie nie było to możliwe, na drogach wjazdowych próbowano wpływać na kierowców psychologicznie. By zdejmowali nogę z gazu, drogi obsadzono drzewami, zwężając je optycznie.
Bo kierowcy nietutejsi?
Jaworzno wzorowało się między innymi na państwach skandynawskich. I tak z 12 wypadków śmiertelnych rocznie przez 12 lat zmniejszyło statystykę do zera w 2017 roku. Już wiadomo, że 2018 nie będzie tak dobry, bo już pierwsze tygodnie przyniosły dwie ofiary śmiertelne. - W Szwecji, która przoduje pod tym względem w Europie, miasto o podobnej wielkości do Jaworzna ma statystycznie 2,7 wypadków śmiertelnych rocznie - porównuje Tomasz Tosza, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jaworznie.
Ale jest dopiero początek roku.
- Przeanalizowaliśmy, dlaczego doszło do wypadków. Obaj kierowcy nie są z Jaworzna - mówi Tosza.
- Do wypadków doszło na nieprzebudowanych odcinkach dróg - mówi dzisiaj drogowiec. Ulice Podwale i Grunwaldzka mają standardową szerokość, ponad siedem metrów, nie ma na nich szykan ani podwyższeń.
W dodatku na Grunwaldzkiej w ostatnim czasie wzmógł się ruch samochodowy, bo zamknięto część obwodnicy z powodu budowy velostrady - tunelu dla rowerzystów i pieszych. Utrudnienie potrwa trzy miesiące.
Wcześniej Tosza zaznaczał, że wizja zero nie byłaby możliwa, gdyby drogi przebudowywane były odcinkami, a nie cały układ. Ostatnie wypadki to potwierdzają.
Tosza: - Przebudowa trwa, zostało nam jeszcze 18 kilometrów dróg do zmiany. Na razie doświetliliśmy przejścia dla pieszych, w rejonie których doszło do wypadków.
Autor: mag/mś / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: jaw.pl