- Uderzenie na pewno było czuć. Ale powiem szczerze, nie pamiętam. Huknął mnie, następne co pamiętam, to żółte bariery przy bramkach - mówi o pierwszym potrąceniu przez volkswagena asp. Remigiusz Mydlak, policjant dwukrotnie ranny w pościgu za samochodem na autostradzie A4. Mężczyzna uciekał przez dwa województwa, przez ponad 140 km.
Policjant ciągle przebywa w szpitalu. Ma uraz biodra, barku, nogi oraz wstrząśnienie mózgu. Jego życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo.
"Uderzenie na pewno było czuć"
Policjant opowiadał reporterowi TVN24 o sytuacji z wtorku. - Stoi samochód. W środku jest zamknięty kierowca. Nie reaguje na żadne sygnały. W momencie, kiedy chciałem wyjść spod wiaty, żeby zadzwonić do dyżurnego, przekazać wstępne informacje, pojazd ruszył na mnie - opowiada aspirant.
- Uderzenie na pewno było czuć. Ale powiem szczerze, nie pamiętam. Huknął mnie, następne co pamiętam, to żółte bariery przy bramkach. Pozbierałem się, wydobyłem broń, krzyknąłem, oddałem parę strzałów. Następnie pobiegłem do radiowozu i ruszyliśmy w pościg, informując na bieżąco dyżurnego - mówi Mydlak.
"To były prędkości grubo powyżej 200 km/h"
Jak podkreśla policjant, ból zaczął odczuwać dopiero w połowie drogi. Wcześniej pomagała adrenalina. - Cały czas praktycznie jechaliśmy za nim. W niektórych miejscach próbowaliśmy go wyprzedzić, wyhamować go, zatrzymać, stworzyć sztuczny korek. No ale niestety bezskutecznie. To były prędkości grubo powyżej 200 km/h. Grubo. Trzeba przewidywać, jakie może być następne posunięcie. Zwracać uwagę na wszystko, zwłaszcza, że warunki co chwilę były inne. Było sucho, za chwilę było mokro, zaraz padało. Byli też inni uczestnicy. Trzeba było uważać - podkreśla policjant.
Opowiada również o drugim potrąceniu, już po zjechaniu z autostrady. Wówczas policjantom udało się wyprzedzić samochód i zmusić go do zatrzymania. - Czekałem na jego kolejny ruch. Czy ruszy, czy będzie próbował ominąć, czy po prostu da sobie spokój. Przez chwilę nic się nie działo. Wysiadłem z radiowozu. Chciałem podbiec, zbić szybę i próbować go wyciągnąć. W tej chwili ruszył z dość dużym impetem. Zdążyłem tylko złapać za broń. Jak mnie uderzył, to się później ocknąłem w przydrożnym rowie. Pamiętam, że kolega podbiegł się spytać, czy żyję - mówi Mydlak.
Początek ucieczki pod Gliwicami
Do całego zdarzenia doszło we wtorek. Mężczyzna nie chciał zapłacić za przejazd autostradą A4. Gdy do punktu poboru opłat w Żernicy pod Gliwicami przyjechała policja, mężczyzna ruszył w ucieczkę. Potrącił policjanta. Został zatrzymany dopiero w Małopolsce, po przejechaniu ponad 140 kilometrów, w miejscowości Bolesław k. Olkusza. Pomógł w tym sztuczny korek. Kierowca uderzył w prywatny samochód, który się tam znajdował – to pozwoliło go zatrzymać.
Zatrzymany to obywatel Niemiec
Zatrzymany mężczyzna ma 42 lata. To obywatel Niemiec. Mężczyzna był trzeźwy. Pobrano mu krew do badań na obecność narkotyków w organizmie. Nie był poszukiwany. Samochód, na niemieckich numerach rejestracyjnych, nie był kradziony.
Mężczyzna rozpoczął swoją ucieczkę w Żernicy:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: mi/r/zp / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Maciej Skóra