- To mój syn zrobił - mówi mieszkanka kamienicy, w której na poddaszu płonął 41-latek. - Tam zawsze sypiali bezdomni, sama wzywałam policję, żeby nie zamarzli zimą. Policja ich zabierała, a oni wracali. Mężowi zniknęła koszula, bałam się pranie wieszać. Syn słyszał, że mi to przeszkadzało. Był dobrym dzieckiem, poszedł na studia, prawo jazdy zrobił. Nie wiem, co w niego wstąpiło.
- 23-latek postanowił rozprawić się z bezdomnym, który upodobał sobie poddasze w kamienicy i nocował tam bardzo często - mówi Jacek Mężyk, sierżant sztabowy policji w Tarnowskich Górach. - Dzień wcześniej rozmawiał z bezdomnym, próbował go stamtąd wygonić, ale nie udało mu się to. W piątek trzeciego sierpnia rano zobaczył, że mężczyzna znowu tam śpi. Wziął spirytus, wrócił na strych, polał bezdomnego, podpalił zapalniczką i wyszedł.
"Poszedł na studia, zrobił prawo jazdy"
- Mnie jest ciężko o tym mówić, bo to mój syn zrobił - przyznała nam pani Mariola.
Opowiedziała, że na poddaszu od zawsze śpią bezdomni, piją alkohol, załatwiają potrzeby i że zgłaszała to policji, żeby nie zamarzli zimą. - Policja ich zabierała, ale oni wracają - powiedziała.
Twierdzi, że już jeden 70-latek tam zamarzł, że osiem lat temu był pożar, bo inny dogrzewał się kocherem, a mężowi zniknęła koszula i odtąd boi się tam wieszać pranie.
- Tyle razy interweniowałam w spółdzielni, żeby zrobili domofon, żeby strych był zamykany. Nic nie zrobili - twierdzi kobieta.
Mówi, że syn słyszał, że denerwowała ją obecność bezdomnych. Ale nie usprawiedliwia go. Jest w szoku. - Nie wiem, co w niego wstąpiło. Zdał maturę, poszedł na studia. Nie powiodło mu się na studiach, ale zrobił prawo jazdy kategorii C, teraz był kierowcą.
Matka dopytywała bezdomnych kolegów 41-latka, co z nim. - Jestem szczęśliwa, że przeżył, będę chciała mu pomóc - mówi.
Płacze.
- To jest dla mnie tragedia nie do opisania. Co teraz będzie z moim synem? To było bardzo dobre dziecko. Nie wierzę, że chciał zabić. Chciał go tylko przestraszyć.
"Nic go nie tłumaczy"
- Bezdomny obudził się, gdy ten 23-latek go polewał. Zapytał "co robisz". Zorientował się, że ubrania się na nim palą, szybko je zdjął i wybiegł z kamienicy. Na chodniku pomogli mu przechodnie - relacjonuje sierżant Mężyk.
41-latek trafił do szpitala z rozległymi poparzeniami prawej strony ciała.
Policjanci ustalili, gdzie pracuje 23-latek i wieczorem tego samego dnia zatrzymali go. Przyznał się do podpalenia bezdomnego. Oświadczył, że "chciał go tylko wykurzyć z tego poddasza". Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa, za co grozi do 25 lat pozbawienia wolności.
- Nic go nie tłumaczy. Mógł zadzwonić na policję, poradzić się, co robić. Policjanci w takich sytuacjach proponują bezdomnym dojazd do noclegowni, proszą o opuszczenie kamienicy, a jeśli osoba jest nietrzeźwa, zawożona jest do izby wytrzeźwień. Ale tam nigdy nie byli wzywani w sprawie bezdomnego, który śpi na poddaszu - dodaje Mężyk.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice