Były konserwator zabytków Aleksander Broda został niesłusznie oskarżony o korupcję. Spędził ponad rok w areszcie. Sąd w Częstochowie przyznał mu za to milion złotych zadośćuczynienia. Ale obie strony się odwołały. W piątek odbyła się rozprawa. Poprzedni wyrok został podtrzymany.
W piątek odbyła się rozprawa odwoławcza w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach. Nie uwzględniono odwołania żadnej ze stron. - Wyrok sądu okręgowego był prawidłowy, a wysokość zadośćuczynienia i odszkodowania współmierna do doznanych krzywd - czytamy w uzasadnieniu.
- Choć milion złotych to kwota niewątpliwie wysoka, nie jest nadmiernie rażąco duża i stanowi odpowiednią rekompensatę za doznane przez Brodę krzywdy - mówił sędzia Andrzej Ziębiński.
Przypomniał, że pozbawienie Brody wolności miało negatywny wpływ także na jego przyszłość. - Żądanie aż 14 mln zł zadośćuczynienia to kwota nieuzasadniona i oczywiście nadmierna i wygórowana – wskazał.
"Jestem zawiedziony kwotą na takim poziomie"
Sędzia Ziębiński odniósł się do wypowiedzi m.in. Brody i jego pełnomocnika, którzy mówili o medialnym rozgłosie po zatrzymaniu konserwatora. - Informowanie przez media opinii publicznej o zatrzymaniu lub aresztowaniu wysokiego urzędnika państwowego jest absolutnie zrozumiałe, lecz niewątpliwie wzmaga poczucie krzywdy osoby niesłusznie pozbawionej wolności i ma wpływ na utratę przez nią dobrego imienia – podkreślił sędzia.
Prokurator Tomasz Janeczek uznał, że wyrok sądu apelacyjnego zasługuje na akceptację. Z kolei sam Broda ocenił, że to „ważny” wyrok i z uwagą wysłuchał ustnego uzasadnienia. - Przyznam, że jestem coraz bardziej zbudowany czymś, co nazywam etosem polskiego wymiaru sprawiedliwości, niezależnie do tego, że jestem zawiedziony tym, że kwota została określona na tym poziomie, na którym ustalił ją sąd rozstrzygający w I instancji – powiedział po rozprawie Broda. Wyraził też przekonanie, że sprawa powinna mieć pozytywne znaczenie dla zasądzania zadośćuczynień w ogóle. - W Polsce wielu "zwykłych" obywateli otrzymuje zadośćuczynienia w znikomej wysokości, które niczego nie naprawiają, nie zmieniają ich życia i nie rekompensują doznanej krzywdy - podkreślił.
Chciał 14 mln zł
Aleksander Broda chciał 14 mln zł za niesłuszne oskarżenie, prokurator zgadzał się najwyżej na 600 tys. Gdy w październiku zeszłego roku Sąd Okręgowy w Częstochowie przyznał byłemu konserwatorowi zabytków milion zł, obie strony się odwołały.
Dla prokuratury to za duża suma, dla Brody - za mała. Chciał mln zł za każdy rok procesu. W areszcie spędził tylko rok za rzekomą korupcję przy odbudowie zabytkowego spichlerza, ale oczyszczanie z zarzutów trwało w sądach aż 14 lat.
Bezużyteczna kupa desek?
Generalny konserwator zabytków Aleksander Broda został zatrzymany w listopadzie 2001 r. przez policję w swoim gabinecie wiceministra kultury. Premier Leszek Miller odwołał go ze stanowiska. Drugim podejrzanym, a później oskarżonym był Krzysztof S., jeden z częstochowskich biznesmenów. Kupił on za symboliczne pieniądze niszczejący w Borownie zabytkowy spichlerz z XVIII wieku, rozebrał go i przewiózł w częściach na swą działkę pod Częstochową. Później sprzedał go innemu przedsiębiorcy, który udanie zrekonstruował budowlę.
Prokuratura oskarżyła Brodę, że wbrew prawu przyznał Krzysztofowi S. 140 tys. zł dotacji na remont spichlerza (w ocenie śledczych z 2001 r. była to "bezużyteczna kupa desek"). Zarzucono mu, że mimo braku zgody na lokalizację spichlerza oraz niewskazania wykonawcy robót remontowych, wydał biznesmenowi zezwolenie na prowadzenie prac konserwatorskich, a potem podpisał wniosek o dofinansowanie z firmą Krzysztofa S., mimo że jeszcze formalnie nie istniała. Miał to - według prokuratury - uczynić za 16 tys. zł łapówki od biznesmena.
Zdaniem śledczych miał też otrzymać 50 tys. zł za obietnicę załatwienia w częstochowskim magistracie zezwolenia dla Krzysztofa S. na budowę centrum handlowego. Broda, któremu groziło do 10 lat więzienia mówił, że jest niewinny. Tłumaczył, że chciał ratować zabytek.
Nagroda za odrestaurowany zabytek
W 2007 r. Sąd Rejonowy w Częstochowie uniewinnił go od zarzutów korupcyjnych - prokuratura nie odwoływała się od tej części wyroku, który się uprawomocnił. SR skazał zaś Brodę na rok więzienia za niedopełnienie obowiązków przy udzielaniu dotacji (nie było m.in. książki budowy, a kierownik robót nie miał odpowiednich kwalifikacji). Krzysztofa S. skazano na dwa lata więzienia, m.in. za wyłudzenie dotacji. W 2009 r. Sąd Okręgowy w Częstochowie utrzymał ten wyrok. W 2010 r. Sąd Najwyższy uwzględnił kasację obrony i nakazał ponowny proces, bo sądy pominęły dowody korzystne dla oskarżonych. W lutym 2014 r. SR uniewinnił Brodę i Krzysztofa S. Sędzia Mateusz Przesłański dziwił się, że wcześniej sąd w ogóle przyjął akt oskarżenia; areszt Brody i jego przedłużanie uznał za bezpodstawne. Sąd uznał działania prokuratury za "godzące w podstawowe zasady porządku prawnego". W sierpniu 2014 r. wyrok utrzymał SO, który oddalił apelację prokuratury.
W marcu 2015 r. Sąd Najwyższy ostatecznie oczyścił Brodę z zarzutów, oddalając kasację katowickiej prokuratury, którą uznał za "oczywiście bezzasadną". SN uznał, że Broda robił wszystko, by uratować zabytkowy spichlerz, a jego formalne uchybienia można rozpatrywać nie w kategoriach odpowiedzialności karnej, ale jedynie dyscyplinarnej jako urzędnika. Po decyzji SN Broda mówił dziennikarzom, że główną podstawą korupcyjnych zarzutów była kobieta, która w śledztwie początkowo obciążała podejrzanych - co potem odwołała. Okazało się, że kobieta leczyła się psychiatrycznie i miała być przesłuchiwana nawet po przyjęciu znacznej ilości środków psychotropowych. Sprawę dotacji badała Najwyższa Izba Kontroli, która nie dopatrzyła się nieprawidłowości. Dziś spichlerz stoi w Olsztynie pod Częstochową; mieści się w nim restauracja. Obiekt dostał nagrodę ministra kultury dla najlepiej odrestaurowanego zabytku.
Tylko odszkodowanie nie jest sporne
Przyznając Brodzie milion złotych częstochowski sąd uznał, że zasądzając zadośćuczynienie nie można kierować się czasem trwania postępowania sądowego, a jedynie faktycznym okresem aresztowania. Poza zadośćuczynieniem sąd przyznał Brodzie 51 tys. zł odszkodowania za zarobki utracone w związku z aresztowaniem - a więc prawie tyle, ile domagał się wnioskodawca. Sąd zaznaczył też, że wyrok nie zamyka możliwości wejścia na drogę cywilną. - My konsekwentnie stoimy na stanowisku, właściwa wysokość zadośćuczynienia to 14 mln zł i będziemy się tego domagać przed sądem apelacyjnym. Nie kwestionujemy natomiast wyroku w części dotyczącej zasądzonego odszkodowania - powiedział Adam Kasperkiewicz, adwokat Brody.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag, msin / Źródło: TVN24 Katowice / PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP