Co chwila zmienia miejsce, wieszając kurtkę przy kurtce innych pasażerów. Nigdzie nie jedzie - wysiada tuż przed odjazdem. Z łupem. Tak działają kieszonkowcy w pociągach. Jeden z nich został wczoraj zatrzymany w Katowicach. - Zrobił sobie z tego główne źródło utrzymania - mówi policjant.
65-letni katowiczanin, którego nagrała kamera monitoringu w pociągu relacji Katowice - Rybnik, kilka miesięcy temu opuścił zakład karny. - Dostał szansę życia na wolności, jeśli będzie żył zgodnie z literą prawa - mówi Jacek Pytel, rzecznik policji w Katowicach.
Mężczyzna siedział za okradanie pasażerów pociągów, autobusów i tramwajów. Kamera przyłapała go na tym samym procederze. Policjanci przyznają, że od razu go rozpoznali.
Niska szkodliwość społeczna?
Kto często podróżuje pociągami i przygląda się innym podróżnym, mógł zauważyć, jak działają "kolejowi kieszonkowcy". Policja opisuje podobny schemat.
Złodziej wsiada do składu, który ma kilka minut do odjazdu. Często zmienia miejsce. Wybiera fotele, przy których inni pasażerowie powiesili kurtki czy płaszcze. Wiesza obok swoją kurtkę. Grzebie w kieszeni, ale jak się uważnie przyjrzeć, nie w swojej, ale w kurtce pasażera. Nawet nie siada. Bierze swoją kurtkę i - jak mu się poszczęści, z łupem - idzie obławiać się dalej. Tuż przed odjazdem wysiada z pociągu.
Co ciekawie, wielu pasażerów komentuje: "Znam go, to kieszonkowiec". Nie interweniują, bo "nie ma sensu, policja i tak mu nic nie zrobi, za niska szkodliwość społeczna".
6 tys. zł plus okulary
Pytel zaprzecza, bo kieszonkowiec zatrzymany w pociągu do Rybnika już nie raz został ukarany. - Ale zrobił z tego procederu główne źródło utrzymania - mówi rzecznik.
Tym razem 65-latkowi udało się "zarobić" 6 tys. zł i jako bonus okulary o wartości 1,5 tys. zł. Grozi mu za to 5 lat za kratami.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice