- Nie wiem, gdzie jestem. Uderzyłem się w głowę. Macham, ale nikt się nie chce zatrzymać. Marznę. Ciemno, latarnie nie świecą. Tam gdzie słońce zachodzi, widzę jakieś światło. To jest wschód? Piąta rano? Aż tak ze mną źle? - to początek dramatycznej akcji ratowania starszego mężczyzny przez telefon.
Starszy, schorowany mężczyzna (zaćma, problemy z poruszaniem się) wyszedł wieczorem z domu w Gliwicach, przewrócił się, uderzył głową o krawężnik i zadzwonił na policję (na szczęście miał przy sobie komórkę).
Pamiętał, jak się nazywa i gdzie mieszka, że oddalił się od domu około kilometr, że szedł ulicą Rybnicką, ale nie potrafił określić, gdzie się teraz znajduje.
- Na jakimś przystanku - powiedział.
- A może pan dojść najbliższego budynku? - zapytał Sylwester Muszkiewicz, dyżurny policji.
- Nie ma tu żadnego budynku.
- Jak jest przystanek, to musi być budynek.
- To nie jest przystanek. Tak myślałem, bo jest kwadratowy znak. Przepraszam, że wprowadziłem pana w błąd.
Dyżurny: - To zaryzykujemy.
Machał, ale nikt się nie zatrzymał
Policjant poprosił mężczyznę, żeby przysunął się bliżej krawężnika i machał, gdy usłyszy jakiś samochód.
- Jedzie coś, ale w przeciwnym kierunku.
- To nieważne, niech pan macha!
Przejechało dużo samochodów, w obie strony, ale nikt się nie zatrzymał.
Policjant: - Takie społeczeństwo właśnie jest.
Zagubiony mężczyzna: - Ja też bym się nie zatrzymał. Ciemno, nie wiadomo kto macha.
Przy ulicy były latarnie, ale żadna się nie świeciła.
"Za chwilę zamarznę"
- Halo? - spytał kilka razy mężczyzna
- Jestem, jestem - odpowiadał dyżurny i nie pozwalał mężczyźnie się rozłączyć ani ruszać z miejsca. - Staram się nasłuchiwać sygnały dźwiękowe.
Wpadł na świetny pomysł: wysłał patrol w okolice domu mężczyzny, który jeździł po ulicach na sygnale. - Jak pan usłyszy syreny, niech mi pan powie - polecił zagubionemu.
- Zna pan Gliwice? - dopytał.
- Ja się w Gliwicach urodziłem, ale pozmieniali ulice.
- Na Rybnickiej pana na pewno nie ma, bo patrol przejechał i nic nie słyszałem. Jak ta historia dobrze skończy i jak usłyszę, że jeszcze raz pan wyszedł z domu, to do pana przyjdę.
- Zapraszam. Robię dobre flaki.
- To był pana ostatni spacer.
- Może nocny rzeczywiście. Za chwilę zamarznę.
- Będzie pan miał nauczkę, żeby nie chodzić po nocy.
- Ja wyszedłem przed nocą!
Był już wschód, a nie zachód słońca
Mężczyźnie wydawało się, że na zachodzie widzi jeszcze ostatnie promienie słońca.
- Jest czwarta nad ranem, właściwie piąta - poinformował go policjant. - Tam gdzie pan patrzy, jest wschód. Słońce właśnie wschodzi.
Mężczyzna zamilkł na minutę. - Aż tak ze mną źle?
Na szczęście za chwilę oboje usłyszeli syreny policyjne. Dyżurny: - Jest pan na skrzyżowaniu Bojkowskiej i Toruńskiej. Wzywam do pana pogotowie.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice