W służbowej komórce dzielnicowego wyświetlił się znajomy numer. Odebrał telefon, ale zamiast mieszkanki jego dzielnicy odezwała się jej dwuletnia córka. - Mama, mama - usłyszał policjant. - Podaj mi mamę - poprosił dziewczynkę. Rozłączyła się i znowu zadzwoniła, powtarzając "mama". Funkcjonariusze interweniowali.
Około południa dzielnicowy z Miechowic w Bytomiu Mirosław Bąbelewski odebrał służbową komórkę. Znał numer, który mu się wyświetlił, kontaktował się wcześniej z jego 39-letnią właścicielką.
Wiedział także, że to samotna matka dwulatki.
I właśnie to dziecko usłyszał w słuchawce. - Mama, mama - powtarzała dziewczynka.
- Podaj mi mamę - poprosił dzielnicowy, zwracając się do dziewczynki po imieniu - pamiętał je.
Ale mała rozłączyła się. I zadzwoniła znowu, powtarzając "mama".
Na szczęście Bąbelewski pamiętał także adres zamieszkania 39-latki.
Strażacy wyważyli drzwi
Zaniepokojony, powiadomił dyżurnego policji, który wysłał na miejsce mundurowych. Drzwi były zamknięte, nikt nie odpowiadał na pukanie. Mieszkanie jest na parterze, więc mogli zajrzeć przez okno. Zobaczyli tylko dziecko.
- Policjanci zdecydowali wejść do mieszkania siłowo. Wezwali straż pożarną, która wyważyła drzwi - relacjonuje Tomasz Bobrek, rzecznik policji w Bytomiu.
W środku zastali dwulatkę, która wcześniej dzwoniła do dzielnicowego oraz jej matkę. Kobieta spała. Badanie alkomatem wykazało ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie.
Dziecko do szpitala, matka pod dozór
Śledczy podkreślają, że rodzina nie jest patologiczna. Nigdy nie było u niej interwencji policji, nie miała sprawy w prokuraturze czy sądzie.
Dziecko zostało zabrane do szpitala i przebadane przez lekarzy. - Było w bardzo dobrym stanie - mówią śledczy.
Dzień później matka usłyszała zarzut narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.
- Przyznała się do tego zarzutu. Wyjaśniała, że wypiła alkohol i zasnęła - mówi Agnieszka Nawrot-Bainczyk z prokuratury rejonowej w Bytomiu.
39-latka objęta jest dozorem policyjnym.
W tym samym dniu sąd zdecydował o tymczasowym umieszczeniu dziewczynki u jej cioci w Będzinie. Dwulatka będzie tam do czasu zakończenia sprawy karnej.
Ostatni wybierany numer czy pierwszy w książce telefonicznej?
Śledczy głowią się, jak tak małe dziecko mogło zadzwonić do dzielnicowego.
Tomasz Bobrek spekuluje: - Być może był to ostatni numer, jaki wybierała matka dziewczynki?
Agnieszka Nawrot-Bainczyk ma inny domysł: - Nazwisko dzielnicowego zaczyna się na B., może był pierwszy w książce telefonicznej?
Niezależnie od przyczyny jest zaskakujące, że dwulatka wpadła na pomysł szukania pomocy dla mamy przez telefon.
- Najważniejsze, że dziecku nic się nie stało i że jest w dobrych rękach - mówi prokurator.
- Szybka reakcja dzielnicowego być może zapobiegła tragedii. Nie wiadomo, co by się dalej mogło wydarzyć, gdyby nie on - dodaje na koniec rzecznik policji.
Autor: mag/mś/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia/śląska policja