Partner matki dwuletniego chłopca usłyszał zarzut narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Był z nim sam w mieszkaniu na trzecim piętrze, gdy chłopiec wypadł z okna. Na szczęście dziecko nie odniosło obrażeń, poza siniakami wokół oczu.
36-latek był sam z dwuletnim chłopcem w mieszkaniu na trzecim piętrze bloku przy ulicy Ossowskiego w Częstochowie, gdy dziecko wypadło z okna. Mężczyzna nie mógł być od razu przesłuchany, ponieważ badanie alkomatem wykazało w jego organizmie ponad pół promila alkoholu.
"Stracił dziecko na chwilę z oka"
- Przepytany przez policję, dlaczego doszło do wypadku, powiedział, że przysnął. W prokuraturze złożył wyjaśnienia, że stracił dziecko na chwilę z oka - mówi Piotr Wróblewski z prokuratury okręgowej w Częstochowie.
Mężczyzna przyznał się i usłyszał zarzut narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Sąd objął go dozorem policyjnym. Grozi mu do pięciu lat więzienia.
Śledczy nadal gromadzą dowody w sprawie, ale - jak dodaje Wróblewski - nic nie wskazuje na to, że dziecko mogło być celowo wyrzucone. Mężczyzna wyjaśniał, że chłopiec poszedł do drugiego pokoju, wdrapał się na kanapę, a z niej na parapet. Jak informowała policja, okno było otwarte.
Mężczyzna nie jest ojcem dwulatka, tylko partnerem jego matki, która ma w sumie trójkę dzieci. Kobieta wróciła do domu zaraz po wypadku, gdy jego syna już zabrała karetka. Była trzeźwa. Natychmiast pojechała do szpitala.
Upadł na trawnik
Do wypadku doszło we wtorek przed godziną piętnastą.
- Ktoś zadzwonił do mnie domofonem, że dziecko z okna wyleciało - opowiadała nam sąsiadka rodziny, pani Genowefa. Poszła przed blok. Byli już tam policjanci. - Dziecko zapłakało. Zaraz zaczęłam się modlić. Boże, ratuj to dziecko. Jak ono z trzeciego pietra wyleciało? To będzie cud, jeśli przeżyje.
Chłopiec upadł na trawnik. - Trafił do nas przytomny. Z zauważalnych obrażeń miał zasinienia wokół oczu. Natomiast wiedząc, jak wyglądało zdarzenie, mogliśmy spodziewać się wszystkiego - mówiła nam w środę Jolanta Majer, dyrektor do spraw lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Dlatego zlecono szeroko zakrojone działania diagnostyczne, w tym tomografię całego ciała.
- Szczęśliwie chłopiec ułożył się w ten sposób, że nie posiada zagrażających życiu obrażeń, nie ma złamań - dodała Majer.
Gdy odwiedzała małego pacjenta, przy łóżeczku czuwała jego mama. - Dziecko jest monitorowane, śpi sobie. Krwiaki pod oczami zmieniają kolory i będą zmieniać, aż na pewno znikną. Cieszymy się, że jego stan jest taki, jaki jest.
Autor: mag/ ks / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice