Auto dostawcze nie zmieściło się pod wiaduktem w Tychach. Znowu. Wtajemniczeni wiedzą: to ten słynny wiadukt Glinka, zwany "mordercą busów". Jego sławy nie zmienił montaż bramownicy za 26 tysięcy złotych.
Do kolizji doszło w Tychach 16 września przed południem.
Kierowca samochodu dostawczego Iveco jadąc ulicą Glinczańską w kierunku ul. Budowlanych, uderzył w wiadukt kolejowy Glinka, niszcząc swój samochód.
Auto było za wysokie. Przed wiaduktem jest znak B-16, czyli ograniczenia wysokości pojazdu do 2,4 m.
Ale innych kierowców, komentujących zdarzenie w mediach społecznościowych dziwi, że samochodu nie zatrzymała bramownica, czyli specjalna, droga (26 tys. zł) konstrukcja, zamontowana w sierpniu tego roku.
Kierowca w kabinie przejechał, ale zostawił przed wiaduktem naczepę. Została wyrwana z podwozia i się rozsypała.
Droga była całkowicie zablokowana przez pół godziny.
- Kierujący, 45-letni mieszkaniec Mikołowa, został ukarany mandatem karnym w wysokości 100 zł - informuje Barbara Kołodziejczyk, rzeczniczka tyskiej policji.
50 takich zdarzeń w ciągu pięciu lat
Miasto zainwestowało w bramownicę, bo wiadukt cieszy się złą sławą. Według informacji portalu 112Tychy.pl nie było miesiąca, żeby ktoś się tam nie uczepił.
Portal obliczył, że w ciągu pięciu ostatnich lat doszło tam do 50 podobnych zdarzeń. W tym roku odnotował już cztery.
10 lutego Glinka zatrzymała fiata ducato. Tak się zaklinował, że nie pomogło upuszczanie powietrza z kół. Dopiero, jak strażacy rozebrali obudowę, opuścił wiadukt.
14 lipca pod betonowym mostem nie zmieściła się kierująca fordem transitem. Tym razem wystarczyło odpompować koła.
Miesiąc po zamontowaniu bramownicy pod wiaduktem utknął mercedes sprinter, uszkadzając plandekę ze stelażem.
A od 16 września wiadukt ma swój fanpage na Facebooku. nazywa się po prostu wiadukt kolejowy Glinka, ale wystarczy wpisać do wyszukiwarki @morderca busów.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: 112Tychy