Do zakładu medycyny sądowej przewieziono szczątki, które znaleziono na nieużytkach w jednej z miejscowości powiatu chełmskiego (woj. lubelskie). Trwają ustalenia płci i wieku zmarłych. Czaszkę znalazł spacerowicz, natomiast policjanci kolejne pojedyncze kości i fragmenty ubrań. Leżały rozczłonkowane w różnych częściach działki. Żeby do nich dotrzeć, trzeba było wyciąć cały zagajnik.
- W niedzielę, 6 grudnia po południu mieszkaniec Stasina Dolnego wyszedł na spacer z psem. Na jednym z nieużytków znalazł czaszkę. W następnych dniach policjanci, pod nadzorem prokuratury, odnaleźli kolejne pojedyncze kości - mówi sierżant Andżelika Głąb-Kunysz z Komendy Miejskiej Policji w Chełmie.
Szczątki, ale też i - jak mówi szef Prokuratury Rejonowej w Chełmie Lech Wieczerza - fragmenty ubrań, trafiły do zakładu medycyny sądowej.
Raczej nie leżały od wielu lat
- Prowadzone tam będą ustalenia odnośnie płci czy wieku denata. Ewentualnie obrażeń, jakich mógł doznać – mówi.
Pytamy, czy kości mogły leżeć na działce od dłuższego czasu - dziesięciu czy też nawet dwudziestu lat?
- Myślę, że tak długi okres nie wchodzi w grę. Fragmenty odzieży nie utrzymałyby się prawdopodobnie tak długo na podmokłym terenie. Zanim jednak nie zostaną przeprowadzone szczegółowe badania, trudno jest coś więcej powiedzieć – podkreśla prokurator.
Mogły zostać "rozciągnięte" przez zwierzęta
Policja przesłuchała już właściciela działki. - Pobrane próbki DNA zostaną także porównane z listą osób zaginionych – mówi Lech Wieczerza.
Kości znalezione zostały na obszarze kilkudziesięciu metrów kwadratowych. – Niewykluczone, że na określonym etapie rozkładu zwłok, szczątki rozstały "rozciągnięte" przez jakieś zwierzęta – uważa prokurator.
Na nieużytku rosły krzaki i drzewa. W poniedziałek, 7 grudnia policja poprosiła o pomoc straż pożarną z Chełma.
Poszukiwania trwały trzy dni
- Wysłaliśmy trzy zastępy. Trzynastu naszych strażaków pracowało przez sześć godzin na terenie 40 na 40 metrów – informuje brygadier Wojciech Chudoba z Komendy Miejskiej PSP Chełm.
Na miejscu byli też strażacy ochotnicy z OSP Wierzbica i OSP Kanie. - Teren był ciężki do tego typu akcji. Grząski, podmokły grunt oraz liczne zakrzaczenia i drzewa sprawiły, że - aby policjanci mogli przystąpić do działań – trzeba było wyciąć cały zagajnik - mówi Mikołaj Dragan z OSP Wierzbica.
Policja przy poszukiwaniu szczątków pracowała przez trzy dni.
Źródło: TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: OSP Wierzbica