Na pół roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata skazał Sąd Okręgowy w Białymstoku byłego policjanta, który w 2014 roku został zaatakowany przez dwóch mężczyzn, gdy wracał z żoną od znajomych. Funkcjonariusz nie tylko się bronił, ale też gonił napastników, którzy uciekli do mieszkania. Wyważył drzwi i zaatakował jednego z mężczyzn gazem łzawiącym, choć na miejscu była już policja.
Była noc z 18 na 19 stycznia 2014 roku, gdy policjant (obecnie jest już na emeryturze) jednego z białostockich komisariatów wracał w czasie wolnym z żoną od znajomych i został zaatakowany przez mężczyzn. Ci sądzili, że przedrzeźniał imię psa jednego z nich, co okazało się pomyłką.
Zaatakowany nie tylko się bronił, ale także gonił napastników. Dwaj mężczyźni zaczęli uciekać, gdy usłyszeli sygnały nadjeżdżających radiowozów (policję zawiadomiła żona funkcjonariusza). Gdy ukryli się w mieszkaniu, napadnięty wyważył drzwi i wdarł się do środka. Na miejscu zjawiła się też policja. Mężczyzna miał, według aktu oskarżenia, użyć gazu łzawiącego, który wziął od interweniującej policjantki i zaatakował jednego z mężczyzn.
Oskarżony od początku nie przyznawał się do zarzutów
Oskarżony od początku nie przyznawał się do zarzutów. Status pokrzywdzonych mieli w tym procesie obaj mężczyźni, którzy go zaatakowali. Również ojciec jednego z nich, do którego formalnie mieszkanie należy (chodziło o straty materialne związane z uszkodzeniami drzwi).
Zapadły dwa różne wyroki
Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zapadły wcześniej w tej sprawie dwa różne wyroki. Oba były jednak w postępowaniu odwoławczym uchylane przez sąd okręgowy.
W pierwszym sąd uznał, że był to przypadek obrony koniecznej i oskarżonego uniewinnił. W pozostałym zakresie postępowanie umorzył z powodu znikomej szkodliwości społecznej czynu.
Natomiast w drugim procesie sąd rejonowy ocenił, że do przekroczenia granic obrony koniecznej doszło, ale warunkowo umorzył postępowanie, biorąc pod uwagę okoliczności zdarzenia oraz m.in. niekaralność oskarżonego i dobrą opinię o nim w miejscu pracy.
Za trzecim razem Sąd Rejonowy w Białymstoku uznał, że można mówić jedynie o naruszeniu nietykalności, co jest ścigane z oskarżenia prywatnego. A karalność za takie przestępstwo już się przedawniła. W tym wątku postępowanie zostało więc umorzone. Sąd umorzył też - warunkowo, na dwuletni okres próby sprawę dotyczącą uszkodzenia mienia w czasie wtargnięcia do mieszkania. Oskarżony miał zapłacić 600 złotych za szkody oraz koszty postępowania (ustanowienie pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych) sięgające blisko siedem tysięcy złotych.
Sąd: zwykły samosąd, chęć odwetu
Apelacje złożyły wszystkie strony. W czwartek (7 października) białostocki sąd okręgowy skazał oskarżonego na pół roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Nałożył też obowiązek zapłaty 600 złotych za zniszczone drzwi. Do ponownego rozpoznania skierowana zaś została sprawa wątku, dotyczącego spowodowania obrażeń u jednego z mężczyzn.
Sąd okręgowy długo uzasadniał swoje orzeczenie. Sędzia Dariusz Niezabitowski podkreślał, że nie można w tej sprawie mówić ani o obronie koniecznej (a więc i przekroczeniu jej granic), ani o tzw. ujęciu obywatelskim. Bo oskarżony użył gazu i atakował jednego z mężczyzn, gdy na miejscu była już policja.
- Zwykły samosąd czy chęć odwetu - mówił o tych działaniach sędzia Niezabitowski.
Według sądu były policjant nie zapanował nad emocjami
Według niego funkcjonariusz nie zapanował nad emocjami i "nie okiełznał" swojej agresji. Przypomniał też, że mężczyzna wychodząc z imprezy był po spożyciu alkoholu.
- Mimo że było poza służbą, to oskarżony wykonywał zawód policjanta, a więc osoby, od której - w zakresie reakcji na takie sytuacje - wydaje się, że należałoby wymagać bardziej stonowanych zachowań, bardziej stonowanej reakcji, niż to się odnosi do tzw. zwykłego obywatela" - mówił sędzia.
Ocenił, że funkcjonariusz powinien być na takie sytuacje przygotowany, powinien umieć zachować "zimną krew", a "chyba nie potrafił poradzić sobie z reakcją na to, że jako stróż prawa został przez kogoś zaatakowany".
Sędzia wyjaśniał, odnosząc się do faktu pościgu i dalszego ciągu zdarzeń już w bloku, że to dyskwalifikuje możliwość warunkowego umorzenia postępowania.
Wyrok w części skazującej jest prawomocny
- Wiedząc, że na miejsce przybędzie wezwana policja, sam zdecydował się na wymierzenie sprawiedliwości napastnikom, nie była to reakcja obronna, a oczywisty i zwykły odwet - uzasadniał sędzia Niezabitowski.
Sąd ocenił też, że problemy z emocjami u oskarżonego "co najmniej podważają" jego kwalifikacje do dalszej służby w policji. Zaznaczył, że nie ma aprobaty dla zachowania napastników, a zwłaszcza tego z nich, który z błahego powodu wszczął awanturę, ale druga część zajścia - czyli pościg i wdarcie się do mieszkania - "zasługuje na zdecydowaną dezaprobatę i negatywną ocenę ze strony sądu".
Wyrok w części skazującej jest prawomocny. Przysługuje od niego jedynie kasacja do Sądu Najwyższego.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24