W 2009 roku włoskim Kościołem wstrząsnął skandal. Ponad 60 dawnych podopiecznych ośrodka dla głuchoniemych dzieci w Weronie odważyło się oskarżyć księży o molestowanie seksualnie. Wielu z duchownych już nie żyje, część przeniesiono za granicę. Włoskim dziennikarzom udało się jednak niedawno odnaleźć jednego z nich. - Jedni mają nałóg palenia, inni muszą się wyżyć - tłumaczy swoje zachowanie po latach ("Polska i świat").
Gdy sprawa wyszła na jaw, włoskie media opisywały ją jako największy skandal związany z pedofilią księży ujawniony we Włoszech.
Oskarżenia dotyczyły księży pracujących od lat 50. do 80. w Instytucie im. Antonia Provolo w Weronie, gdzie niesłyszące i głuchonieme dzieci z ubogich rodzin zdobywały podstawową edukację. - Wybierali dzieci, które nie potrafiły się dobrze porozumieć ze swoimi rodzicami - opowiadała jedna z ofiar w poświęconym pedofilii we włoskim Kościele filmie dokumentalnym "Milczenie w imię Boga".
- Kiedy zacząłem mieszkać w instytucie, miałem trzy i pół roku - opowiada jedna z ofiar. - Widziałem wszystko, to była tortura. Kiedy molestowali mnie po raz pierwszy, miałem 6-7 lat. Kazali mi zdjąć spodnie od piżamy, dotykali mnie i zgwałcili - dodaje.
Księża przenoszeni do Argentyny
Pod koniec ubiegłego roku pedofilski skandal wybuchł w innej placówce im. Antonia Provolo, tym razem położonej w Luján de Cuyo w prowincji Mendoza na zachodzie Argentyny. Wychowankowie opowiadali, że były regularnie gwałceni przez księży.
Według argentyńskich mediów do molestowania dochodziło w latach 2005-2016, a ofiarami były głuchonieme dzieci w wieku od 7 do 15 lat. W sprawie aresztowano dwóch księży. Jednym z nich jest 82-letni Nicola Corradi, za którym oskarżenia o pedofilię ciągną się od czasu skandalu z Werony. Został wtedy przeniesiony do placówki w Argentynie.
Kiedy ofiary molestowania z Werony zdecydowały się oskarżyć księży, przestępstwo uległo już przedawnieniu. Swoje dochodzenie wszczęła kuria w Weronie. Chociaż części duchownych udowodniono winę, żadnego nie objęto ekskomuniką.
- Kiedy rozmawiałem z tymi ofiarami, podali mi nazwiska księży. Wielu z nich nie żyje, wielu wyjechało za granicę - opowiada dziennikarz fanpage.it i autor materiałów o skandalu pedofilskim w Weronie Sacha Biazzo.
"Lubił się przytulać"
Dziennikarzom udało się jednak znaleźć jednego z duchownych wskazanych przez dawnych wychowanków - Eligia Piccoli. - Przebywał w domu opieki dla emerytowanych duchownych. Kiedy do niego poszliśmy, poprosiliśmy o potwierdzenie informacji o molestowaniu. Byliśmy w szoku, bo nie tylko wszystko potwierdził, ale opowiedział o kolejnych przypadkach i o zwyczaju wysyłania do Argentyny księży, których przyłapano na gorącym uczynku - relacjonuje Biazzo.
Piccoli przyznał się do swoich czynów przed kamerą. - Był jeden chłopiec, który zawsze odwiedzał mnie w pokoju. Lubił się przytulać, nie bawił się z innymi dziećmi. Mówiłem mu: Chodź do mojego pokoju, na zewnątrz jest zimno. Wtedy pokazywał mi swoje narządy płciowe - opowiadał włoskim dziennikarzom.
Zapytany, czy jego zachowanie było grzechem, odpowiedział: - Nie, to zależy. Kiedy mężczyźni robią to z mężczyznami, to żarty, zabawa. Z kobietą to co innego. Jedni mają nałóg palenia, inni muszą się wyżyć.
Z szacunków włoskich dziennikarzy wynika, że w Watykanie toczy się co najmniej 200 spraw dotyczących pedofilów we włoskim Kościele.
Autor: kg/sk/jb / Źródło: tvn24, Clarin, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24, fanpage.it