Taxi z poprzedniej epoki. "Tylko dla kulturalnych"

Taksówka tylko dla kulturalnych
Taksówka tylko dla kulturalnych
Źródło: M.Siemaszko/ansa,balu | TVN24 Wrocław

Ma 80 lat i już od pół wieku jeździ taksówką. Nie każdy może jednak z niej skorzystać. Jak głosi napis na samochodzie, jego fiat 125p jest tylko "dla kulturalnych".

"Dla kulturalnych, nie dla idiotów" - to hasło zwraca uwagę wrocławian. Skąd się wzięło?

- Zainspirowała mnie reklama jednego ze sklepów. Automatycznie likwiduje pijanych i niepokornych pasażerów - uśmiecha się Jan Zajączkowski, taksówkarz, który od 1961 roku jeździ po Wrocławiu. – Większość podchodzi do mnie z sympatią, ale wolą mercedesy. Takim fiatem nie pojadą – dodaje.

Dwa miliony za taxi

Fiata 125p, którego codziennie parkuje przy wrocławskiej Operze, kupił w 1988 roku. To jego czwarta taksówka, wcześniej były dwie warszawy i duży fiat.

– Dostałem talon na taksówkę. Samochód kosztował wtedy ok. 2 mln złotych. W tym czasie przejechałem 230 tysięcy kilometrów – wspomina pan Jan i dodaje: - Auto jest nie do zdarcia. Drobne usterki naprawiam sam. Mało się jeździ, to się mało psuje.

Kursy z gwiazdami

Na szybie samochodu widnieje również informacja, że kierowca włada językiem angielskim.

- Wprawdzie uczyłem się 50 lat temu, ale coś tam pamiętam – mówi.

To właśnie dzięki znajomości języka angielskiego odbył swój najdłuższy kurs. - Było to w 1989 roku. Jeździłem po Polsce z Nowozelandczykami. Oni zwiedzali, a ja byłem ich tłumaczem. Przejechaliśmy razem 6 tysięcy kilometrów w dwa tygodnie – wspomina.

Pan Jan doskonale pamięta także kurs z aktorem Zbyszkiem Cybulskim. - Wiozłem go spod Hali Ludowej do kawiarni Sezam - chwali się Zajączkowski.

Nietypowych kursów i ciekawych gości było tak dużo, że postanowił napisać książkę.

- Wydałem 1000 egzemplarzy, ale księgarnie ich nie chciały. Zostało mi jeszcze 20 sztuk. Resztę kupili pasażerowie. Nawet z Australii - chwali się.

"Dawniej było lżej"

- Kiedyś po Wrocławiu jeździło się zupełnie inaczej. W mieście bez korków można było przejechać nawet 200 km dziennie. Teraz miesięcznie robię 300-400 kilometrów - przyznaje pan Jan.

Mimo trudności, wrocławski taksówkarz się nie zraża. – Będę stał i czekał na klientów dopóki starczy mi sił - obiecuje.

Autor: Tamara Barriga/ansa/par/mz / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: