Pracownik jednego z targowisk w Jeleniej Górze (woj. dolnośląskie) zauważył uciekających z tujami dwóch mężczyzn. Ruszył za nimi w pościg i zatrzymał jednego z nich. Potencjalnego rabusia przejęli policjanci. Mężczyzna do kradzieży się nie przyznał i twierdził, że pomagał koledze przenosić drzewka. Policja umorzyła sprawę bo... nie wykryła sprawcy.
Pod koniec sierpnia z terenu targowiska Zabobrze zaczęły znikać krzewy. W sumie ktoś ukradł ponad 20 małych drzewek. Handlarze oszacowali swoje straty na 625 zł i zaczęli uważniej przyglądać się temu, co działo się na targowym placu. W końcu jeden z pracowników przyłapał niemal na gorącym uczynku dwóch mężczyzn. - Pracownik ich zobaczył, a ci zaczęli na jego widok uciekać. W rękach mieli tuje owinięte w worki, jakich używamy na co dzień na bazarze - relacjonuje Stanisław Sudoł, prezes spółki kupieckiej Zabobrze.
Obywatel zatrzymał, policjanci wypuścili
Mężczyzna bez namysłu rzucił się za podejrzanymi w pogoń. Po kilkuset metrach udało mu się złapać jednego z nich. Na miejsce natychmiast wezwano mundurowych. Ci spisali zeznania, wykonali dokumentację, a schwytanego mężczyznę zabrali ze sobą. Spokój handlarzy nie trwał długo. Po kilku dniach otrzymali od policjantów pismo w sprawie zatrzymanego i z niedowierzaniem złapali się za głowy. - Złodzieja złapaliśmy na gorącym uczynku i oddaliśmy go w ręce policji, a mimo to poinformowano nas o umorzeniu postępowania z powodu niewykrycia sprawcy. Co więcej możemy zrobić? To dla nas mocno absurdalna sytuacja - zastanawia się Sudoł.
Podejrzeń nie potwierdzili
Skąd taka decyzja funkcjonariuszy? Okazuje się, że funkcjonariusz prowadzący sprawę miał 5 dni na zebranie dowodów. Jednak w tym czasie okazało się to niemożliwe.
Jak przyznają mundurowi sprawę komplikuje to, że mężczyzna nie został "złapany za rękę". - Momentu wykopania krzewów nikt nie widział. Zatrzymany nie przyznaje się do kradzieży i twierdził, że pomagał nieść drzewka koledze - informuje podinsp. Edyta Bagrowska z jeleniogórskiej policji.
I dodaje, że zatrzymany mężczyzna dostał wezwanie do stawienia się na komisariacie, ale tego nie zrobił.
Rzecznik jeleniogórskiej policji pismo przekazane kupcom nazywa "zwykłą formalnością" i twierdzi, że pomimo umorzenia sprawy, ta wciąż pozostaje "w zainteresowaniu policji".
Na dowód Bagrowska informuje, że trwa przeglądanie zapisu z monitoringu. Handlowcy odbijają piłeczkę i twierdzą, że o nagrania funkcjonariusze nie pytali. - Nikt nas nie informuje o toczącym się postępowaniu - dodaje Sudoł.
"Umorzenie absolutnie przedwczesne"
Z takim postępowaniem stróżów porządku nie zgadzają się eksperci. - Wydaje się, że umorzenie postępowania jest absolutnie przedwczesne - mówi wrocławski mecenas Krzysztof Budnik. I dodaje, że tłumaczenie osoby, która z tujami uciekała, jest absurdalne i jednoznacznie świadczy o tym, że dopuściła się ona występku wykroczenia lub przestępstwa przywłaszczenia cudzego mienia.
Prawnik krytykuje też decyzję policjantów, bo może ona zniechęcić pozostałych obywateli, którzy znajdą się w podobnej sytuacji, co pracownicy targowiska. - Zaniechanie ukarania jest złym sygnałem. Te niskie wykroczenia są bardzo dokuczliwe w naszym życiu i jeśli uda się złapać policji takiego sprawcę to pozostawienie go bez kary jest złym przykładem dla społeczeństwa - przyznaje mecenas.
Do zatrzymania doszło w Jeleniej Górze:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | D. Wudniak