Zbigniew Gabryś i Artur Natkaniec, na piątym odcinku specjalnym Rajdu Świdnickiego-Krause wypadli z trasy i uderzyli w drzewo. Mimo że ich samochód wygląda na mocno uszkodzony, to rajdowcy wyszli z tego bez szwanku.
Piąty odcinek specjalny okazał się pechowy dla załogi, która uchodziła za faworyta całej imprezy. Niedługo po starcie ich hyundai i20 R5 wypadł z drogi i dachem uderzył w drzewo. Rajdowcy samodzielnie opuścili pojazd. Profilaktycznie zostali odwiezieni do szpitala.
- Jechali bardzo dobrym samochodem i myślę, że to też pozwoliło wyjść im z tego wypadku bez szwanku - mówi Karol Ferenc, rzecznik prasowy rajdu.
Ferenc tłumaczy, że każdy rajdowy samochód posiada kilkadziesiąt metrów rur składających się na klatkę bezpieczeństwa, która chroni załogę. Według rzecznika, kiedy załoga wypadała z trasy, mogła jechać z prędkością powyżej 100 km/h.
Gabryś i Natkaniec czują się dobrze. Ten pierwszy napisał na Facebooku: "Jesteśmy cali. Mocny strzał. Pozdrawiamy".
Zderzenie poza odcinkiem specjalnym
Poza trasą rajdu doszło do innego zdarzenia drogowego, w którym udział brała załoga biorąca udział w imprezie. Na wjeździe do Bystrzycy Górnej samochód rajdowy zderzył się z prywatnym citroenem.
- Kiedy kierowca citroena skręcał w lewo, doszło do kolizji z samochodem mitsubishi, który próbował go wyprzedzić. W wyniku zderzenia citroen wpadł do rowu. Oprócz kierowcy podróżowało nim w foteliku małe dziecko. Uczestnikom zdarzenia nic się nie stało - informuje Magdalena Ząbek, rzecznik świdnickiej policji.
Kierowca rajdówki został ukarany 500-złotowym mandatem. Dostał także sześć punktów karnych.
Zdjęcia dzięki uprzejmości portalu swidnica24.pl
Do zdarzeń dochodziło w trakcie 47. Rajdu Świdnickiego:
Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24 | Andrzej_Biela_1980