Na siedem lat więzienia skazał sąd szefa tzw. gangu mieszkaniowego. Grupa przejęła pięć mieszkań od samotnych, starszych bądź uzależnionych od alkoholu osób. Do więzienia na trzy i pół roku trafi również Jerzy N., były dzielnicowy. - Działalność oskarżonych wywołuje odrazę - uzasadniał wyrok sąd.
Prokurator żądał dla Tomasza N., który kierował grupą przejmującą mieszkania, siedmiu lat więzienia. Taki też wyrok wydał wrocławski sąd. Dodatkowo mężczyzna musi zapłacić 300 tys. zł odszkodowania poszkodowanym.
Wyrok w tej sprawie usłyszał również Jerzy N., który do 2012 r. był dzielnicowym na wrocławskim Grabiszynku. Decyzją sądu trafi teraz na trzy i pół roku do więzienia. Dodatkowo ma zapłacić 63 tys. odszkodowania poszkodowanym.
- Działalność oskarżonych zasługuje na szczególne potępienie, wywołuje odrazę. To było wykorzystywanie zupełnie bezbronnych osób, co więcej, te osoby zostały bez dachu nad głową. Takie zachowanie trzeba ocenić wyjątkowo negatywnie - uzasadniał wyrok sędzia.
Grupie udowodniono przejęcie pięciu mieszkań. Poszkodowanym obiecywali mieszkanie zastępcze i dodatkową gotówkę, jednak ofiary po podpisaniu umów zostawały z niczym.
Pięciu skazanych
W sumie oskarżonych w sprawie było pięć osób. Marcin R. trafi do więzienia na dwa lata i osiem miesięcy, Kamil K. na trzy lata i dwa miesiące. Żona Tomasza N., Edyta N. usłyszała wyrok roku i trzech miesięcy pozbawienia w wolności, ale sąd warunkowo zawiesił karę na cztery lata. Wszyscy z nich również muszą zapłacić odszkodowania swoim ofiarom.
Skazani podczas procesu nie przyznawali się do winy. Wyrok nie jest prawomocny, dlatego mogą się od niego odwołać.
Poznawali, zaprzyjaźniali się, przejmowali mieszkania
Były policjant trafił do gangu prawdopodobnie właśnie dzięki swojej pracy. - Z tego, co wiem, to pan Jerzy N. aresztował kiedyś Tomasza N. i od tego się zaczęło - opisywał w 2014 r. informator "Superwizjera" TVN. CZYTAJ WIĘCEJ
Cała grupa żerowała na osobach starszych lub chorych, które mieszkały samotnie w swoich mieszkaniach. Koneksje oraz zaufanie mieszkańców dzielnicy miały pomagać policjantowi w późniejszej działalności przestępczej. Świadkowie, do których dotarł "Superwizjer" TVN, twierdzili, że mechanizm działania był bardzo prosty. Gangsterzy namierzali mieszkanie zamieszkane przez samotną osobę ze skłonnością do alkoholu, zaprzyjaźniali się z nią i regularnie go upijali. Trwało to kilka miesięcy, dzień w dzień. W końcu otumaniony alkoholem właściciel podpisywał akt notarialny z prawem dożywotniego zamieszkania lub dawał nowym znajomym pełnomocnictwo w dysponowaniu majątkiem.
"Specjalni ludzie do wyszukiwania"
- Są specjalni ludzie do wyszukiwania takich mieszkań - opowiada. - Za znalezienie odpowiedniej nieruchomości można zarobić nawet 20 tys. złotych. Warunek jest jeden: właścicielem nieruchomości musi być osoba samotna, starsza lub uzależniona od alkoholu - tłumaczył w rozmowie z reporterem "Superwizjera" TVN były członek gangu.
Przyznał również, że wkrótce po przejęciu lokali przez gang "przekręciło się kilka osób". - Pan z 60 lat miał. Bo już nie żyje. Po trzech-czterech tygodniach po podpisaniu umowy znaleźli go nieżywego. Podobno zapił się. Ale nikt nie wlewa w siebie pięciu litrów wódki - wyjaśniał.
Autor: mir/sk / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN