7-latka spod Jawora (woj. dolnośląskie) przyjechała z domu dziecka na wakacje u matki. Tam padła ofiarą molestowania seksualnego. - Nikt nas nie informował o wakacyjnym powrocie - twierdzą pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Sędziowie odbijają piłeczkę i mówią, że w takich przypadkach "zawsze patrzą na dobro dziecka". Sprawie przyjrzała się reporterka programu TTV "Blisko Ludzi".
Matka molestowanej przez 77-letniego mężczyznę dziewczynki miała ograniczone prawa rodzicielskie. Była niewydolna wychowawczo, a swoją agresję wyładowywała na córkach. Te starsze, decyzją sądu, zostały umieszczone w rodzinie zastępczej, młodsza - w domu dziecka.
Gdy rozpoczęły się wakacje, sąd zgodził się, by dzieci tymczasowo wróciły do domu. Podczas pobytu w domu 7-latka, była według śledczych, molestowana przez sąsiada. Mężczyzna trafił do zakładu karnego. Tam popełnił samobójstwo.
"My zawsze patrzymy na dobro dziecka"
Dzieci na wakacje do mamy wyjechały 1 lipca. – Matka tej dziewczynki nie była pozbawiona praw rodzicielskich, ale miała ograniczoną władzę rodzicielską. 7-latka dostała przepustkę z domu dziecka na okres wakacji – mówi Tadeusz Kowalczyk z sądu rejonowego w Jaworze.
Przedstawiciele sądu nie sprawdzili, do jakich warunków wraca dziecko. Nie zwrócono też uwagi, że obok mieszka mężczyzna, który 2 lata wcześniej został skazany za pedofilię. – My zawsze patrzymy na dobro dziecka. Każdy z sędziów jest fachowcem w swojej dziedzinie prawa, ocenia każdą sprawę na podstawie okoliczności i przepisów. Następnie podejmuje decyzję, którą uważa za słuszną – zapewnia Kowalczyk.
GOPS: nikt nas nie informował
Pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jaworze decyzją sądu byli zdziwieni. To właśnie oni na co dzień pracowali z rodziną molestowanej dziewczynki. Jednak o powrocie dzieci do matki dowiedzieli się przypadkiem.
Postanowienie sądu urzędników zaskoczyło tym bardziej, że jak mówią w domu nic się nie zmieniło od momentu odebrania dzieci.
– My jako ośrodek nigdy nie byliśmy przez sąd informowani, że dzieci są urlopowane i przebywają w domu. Mówiły nam o tym osoby trzecie. Nikt nie zwracał się do nas o opinię i nikt nie pytał o nasze zdanie na ten temat – podkreśla Dorota Sacher-Wejster, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jaworze.
Eksperci nie mają wątpliwości, że o dobru dzieci w tym przypadku zapomniano. – Na pewno w aktach tej sprawy była informacja o tym, że starsza dziewczynka była molestowana seksualnie. Przez sąsiada, to nie był sprawca znikąd. Zastanawianie się nad tym czy ona będzie bezpieczna, nie mówiąc już o jej młodszej siostrze, powinna być podstawowym obowiązkiem – kwituje Jolanta Zmarzlik z Fundacji Dzieci Niczyje.
Zarzuty dla matki i 77-latka
Według prokuratorów do molestowania dziewczynki doszło 18 sierpnia. Dziecko z objęć starszego mężczyzny wyrwała sąsiadka. Natychmiast, mimo protestów matki 7-latki, wezwała mundurowych. Dziewczynka trafiła do szpitala. Biegły lekarz wykluczył, że doszło do gwałtu.
77-latek usłyszał zarzut pedofilii i trafił do wrocławskiego zakładu karnego. Tam powiesił się na pasku od spodni. Groziło mu do 12 lat więzienia. Już wcześniej był karany za molestowanie starszej siostry swojej ostatniej ofiary.
Śledczy postawili zarzut także matce dzieci zarzut, bo ta nie chciała powiadamiać policji o zajściu, a gdy funkcjonariusze przybyli na miejsce, zaprzeczała, że doszło do incydentu. Przed przyjazdem policjantów przebrała dziewczynkę. Kobiecie grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Autor: Sylwia Widziak, tam / Źródło: "Blisko Ludzi" TTV, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24