- Granice nie były zamknięte, uczniowie wiedzieli gdzie jadą, a rodzice wyrazili na to zgodę - tak ks. Jerzy Babiak na konferencji odpowiedział na kontrowersje dotyczące wyjazdu licealistów do ogarniętej wirosem Eboli Liberii. Zaraz po wyjeździe Polaków obóz, na którym przebywali, zamknięto w obawie przed rozprzestrzeniającą się epidemią.
- Jeszcze raz pragnę podkreślić, że dochowaliśmy wszelkiej staranności przy organizacji wyprawy do Liberii - mówił podczas konferencji prasowej ks. Jerzy Babiak, organizator projektu "Liberia 2014".
Razem z licealistami salezjańskiego liceum przez trzy tygodnie lipca pracował w obozie letnim dla ubogich dzieci. W tym czasie w Afryce wybuchła epidemia Eboli.
Czwartkowa konferencja prasowa, zorganizowana przez salezjanina, to pokłosie kontrowersji, jakie wzbudziła ta wyprawa. Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu zdecydowała, że sprawdzi, czy wyjazd nie naraził podopiecznych ks. Babiaka na niebezpieczeństwo zagrażające zdrowiu i życiu.
"Nie było zakazu wjazdu"
Wraz z księdzem na konferencji głos zabrali również rodzice licealistów. Podkreślili, że podczas całego pobytu byli w stałym kontakcie z dziećmi. Również decyzja o wyjeździe została podjęta w konsultacji z nimi, a całą wyprawę przygotowywano przez rok.
- Przed wyjazdem wszyscy przeszli szkolenia i szczepienia. Mają tzw. żółte książeczki. Na spotkaniach mówiliśmy o zagrożeniu chorób tropikalnych, w tym Eboli. W momencie wyjazdu wiedzieliśmy, że wirus rozprzestrzenia się na północy kraju. My jechaliśmy na południe, do stolicy. Monitorowaliśmy sytuację na bieżąco, na stronie Światowej Organizacji Zdrowia. W momencie wyjazdu nie było niepokojących informacji ani zakazu wjazdu dla obcokrajowców - zauważył ks. Babiak.
- Tuż po powrocie dzieci zdecydowaliśmy o konieczności konsultacji lekarskiej. Natychmiast zostały wykonane badania. Wszyscy wydali opinię, że dzieci są zdrowe. Nie było żadnego zagrożenia - dodała jedna z matek uczestników wyprawy.
Ksiądz stwierdził, że jedna "czy dwie osoby" nie skorzystały z badań, ale miały do tego prawo. Dodał, że wszyscy uważają teraz, czy nie pojawiają się u nich objawy choroby.
Sanepid "nie mówił, że odradza"
Ks. Babiak zaznaczył, że o wyprawie zostały poinformowane zarówno Główny Inspektorat Sanitarny, jak i Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
- Nikt nam nie zabronił wyjazdu, ani nie mówił, że odradza. Dostaliśmy jedynie pismo, w którym inspektorat poinformował nas o rozprzestrzeniającej się Eboli - stwierdził ks. Babiak i zacytował dokument. - Napisano, abyśmy zapoznali się z informacjami dotyczącymi choroby i sposobów zapobiegania zarażenia się wirusem - dodał.
Salezjanin zaznaczył również, że wyprawa jest już dziesiątą tego typu ekspedycją. Od kilku lat organizowane są wyjazdu z młodzieżą do krajów objętych ubóstwem. Licealiści byli już na Syberii, Mongolii i cztery razy w krajach afrykańskich.
Wirus zbiera śmiertelne żniwo
Wirus, który wywołuje gorączkę krwotoczną, przenosi się przez krew i płyny ustrojowe. Niebezpieczne jest także dotykanie ciała zmarłego. Do symptomów choroby należą: gorączka, krwotoki wewnętrzne i zewnętrzne, a w ostatnim stadium choroby - wymioty i biegunka.
Według ogłoszonego w poniedziałek przez WHO bilansu liczba ofiar śmiertelnych w Afryce Zachodniej wyniosła 1013, zarażonych jest 1848 osób. W ostatnim czasie najwięcej osób zmarło w Liberii - 29; 17 zgonów zarejestrowano w Sierra Leone i sześć w Gwinei. WHO ostrzegła, że epidemia wirusa Ebola stanowi zagrożenie dla zdrowia na skalę międzynarodową i może w dalszym ciągu rozprzestrzeniać się w nadchodzących miesiącach.
Autor: balu/mz / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław | Z.Pezalska