Sprawa tragicznego wypadku w Szalejowie Dolnym, w którym zginęło dwóch młodych chłopaków, nie trafi na wokandę. Z uwagi na śmierć 15-letniego kierowcy samochodu sąd rodzinny podjął decyzję, że nie będzie wszczynał postępowania. Autem jechało pięć młodych osób. Oprócz Karola zginął 17-letni Arek.
To zdarzenie wstrząsnęło mieszkańcami niewielkiej wsi na południu Dolnego Śląska. 18 października 2019 roku, w piątkowy wieczór, cała okolica rozbłysła na niebiesko od świateł karetek, radiowozów policji i wozów strażackich. Pięciu kolegów, ledwie nastolatków, rozbiło się samochodem - 20-letnim daewoo nexią - na wąskiej drodze na wzgórzu.
Do długiego zakrętu prowadziła około 100-metrowa prosta. Auto przy sporej prędkości wypadło na łuku i niemalże czołowo uderzyło w drzewo. Technicy nie znaleźli na miejscu żadnych śladów hamowania.
Za kierownicą - według ustaleń śledczych - siedział 15-letni Karol. Razem z nim jechali: Arek, Damian, Wojtek i Damian, kolejno w wieku 17, 16, 15 i 18 lat. Uderzenie nastąpiło od strony kierowcy.
Karol nie miał szans na przeżycie, zginął na miejscu. Za nim, na tylnej kanapie, siedział Arek. Ratownicy próbowali jeszcze go ratować, ale obrażenia były zbyt poważne. Trzech z pięciu przeżyło. Jeden w stanie ciężkim trafił do szpitala, dopiero po dłuższej rekonwalescencji wrócił do zdrowia. Drugi miał wycinaną śledzionę, ale on akurat dość szybko opuścił szpital. Tylko 18-letni Damian miał zapięte pasy w trakcie wypadku. I dzięki temu ucierpiał najmniej.
Wziął kluczyki i pojechał
Prokuratura Rejonowa w Kłodzku wszczęła śledztwo w kierunku spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Jednym z najistotniejszych wątków do zbadania było sprawdzenie, jak w ogóle 15-latek wszedł w posiadanie auta.
- Z zeznań ojca wynika, że samochód został przez niego kupiony dwa dni przed zdarzeniem i miał służyć do celów gospodarczych. Mężczyzna zaprzecza, aby miał to auto swojemu synowi udostępniać albo wiedzieć, że nastolatek sam ma zamiar tego samochodu użyć - mówił Jan Sałacki, prokurator rejonowy w Kłodzku.
Kluczyki do samochodu leżały w domu, w ogólnodostępnym miejscu. Wniosek śledczych jest taki, że 15-letni Karol wziął je bez pozwolenia i ruszył na przejażdżkę. Prawdopodobnie nastolatek przed opuszczeniem garażu zmienił też tablice rejestracyjne. W trakcie zakupu daewoo posiadało polskie "blachy". Kiedy doszło do wypadku, zamontowane były tablice niemieckie po aucie, które ojciec Karola kupował kilka lat wcześniej. Mężczyzna zapewniał, że i w tym przypadku nie wiedział o podmianie.
Ważną kwestią była też ocena sprawności całkiem wiekowego już przecież pojazdu. Biegły ocenił, że auto było sprawne mechanicznie, miał jednak zastrzeżenia do ogumienia. Opony były nadmiernie zużyte oraz produkcji różnych firm, co też mogło mieć przełożenie na sposób jazdy.
Sprawa zamknięta
Wszystkie zebrane dowody (w tym opinie biegłego czy zeznania m.in. nastolatków, którzy przeżyli wypadek) nie dały prokuraturze podstaw do przedstawienia komukolwiek zarzutów karnych. Pod koniec maja 2020 roku sprawa została przekazana do wydziału rodzinnego Sądu Rejonowego w Kłodzku.
- Kierującym była osoba nieletnia. Zgodnie z ustawą o nieletnich o dalszym prowadzeniu albo zakończeniu postępowania decyduje sąd - zaznaczał prokurator Sałacki.
- Ze względów formalnych rzeczywiście bardziej właściwym do podjęcia takiej decyzji jest sąd. Prokuratura ustaliła, że prowadzącym był nieletni. Z racji tego, że zmarł, my nie mamy przesłanek, aby wszczynać postępowanie - przyznał Maciej Szota, prezes Sądu Rejonowego w Kłodzku i przewodniczący wydziału rodzinnego i nieletnich.
Kilka dni po rozmowie z prezesem sądu otrzymaliśmy potwierdzenie jego słów drogą mailową. "Sąd na podstawie Ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich nie wszczął postępowania w sprawie z uwagi na śmierć sprawcy" - czytamy w mailu.
To postanowienie sądu kończy sprawę tragicznego wypadku w Szalejowie Dolnym. Na długo pewnie pozostanie jednak ona w pamięci osób, które znały nastolatków.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław