Rodzice siedmiomiesięcznego Milana z Kamiennej Góry (woj. dolnośląskie) zostali oskarżeni o narażenie swojego syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Martwe dziecko znaleźli policjanci, którzy w mieszkaniu szukali narkotyków.
10 września do mieszkania w Kamiennej Górze wkroczyła policja. Funkcjonariusze szukali narkotyków. Tych jednak nie znaleźli. Natknęli się za to na dziecięcy wózek. W środku leżały, przykryte kocem, zwłoki niemowlaka. Chłopiec urodził się 7 miesięcy wcześniej. Był zdrowy. - Tydzień po narodzinach dziecka miała miejsce wizyta położnej. Wówczas nie stwierdzono nieprawidłowości w pielęgnacji noworodka. Matkę poinformowano o zalecanych szczepieniach - informuje Violetta Niziołek z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. Jednak ani matka ani ojciec dziecka nie wypełnili deklaracji o przystąpieniu do opieki zdrowotnej. Na obowiązkowe szczepienia się nie stawili.
Chorował, ale do lekarza nie poszli
Z ustaleń śledczych wynika, że na początku sierpnia mały Milan zaczął gorączkować i tracić na wadze. Pił, ale nie chciał jeść i wymiotował. Jednak matka nie poszła ze swoim synem do lekarza. - Ze względu na pogarszające się samopoczucie dziecka Robert W. w drugiej połowie sierpnia zasugerował konkubinie konieczność zgłoszenia się z synem do lekarza. Wówczas został powiadomiony o tym, że syn nie jest zapisany do żadnej przychodni - relacjonuje Niziołek.
Miała spacerować z martwym już dzieckiem
6 września Agata W. nakarmiła Milana i położyła go do wózka. Po kilku godzinach miała zorientować się, że dziecko się nie rusza. Jak powiedziała śledczym sądziła, że jej syn po prostu mocno śpi. - Następnego dnia wyszła z dzieckiem, które wciąż nie dawało oznak życia, na dwór. O stanie chłopca nie powiadomiła ani konkubenta, ani nikogo z rodziny i odwiedzających ich osób - mówi prokurator.
Sprawa wyszła na jaw dopiero podczas wizyty funkcjonariuszy w mieszkaniu. Z opinii biegłych wynika, że chłopiec zmarł około dwóch dni przed odnalezieniem zwłok. Za przyczynę zgonu uznano ropne zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i niewydolność krążeniowo-oddechową.
We krwi matki Milana stwierdzono obecność amfetaminy, a ojca amfetaminy i marihuany. Biegli stwierdzili, że para nie miała zniesionej poczytalności. Kobieta przyznała się do winy. Jednak jej konkubent twierdzi, że o ciężkim stanie syna nie wiedział, bo dużo czasu spędzał poza domem. Już wcześniej w rozmowie z reporterem TVN24 mówił "chodziłem do pracy, żona nic mi nie mówiła".
Teraz rodzicom chłopca za narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, poprzez to,. że zapewnili mu pomocy lekarskiej, grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Sprawę rodziców rozpatrzy Sąd Rejonowy w Kamiennej Górze.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24