25 lat w więzieniu ma spędzić Sebastian K., który został skazany przez sąd za podwójne zabójstwo. Mężczyzna polał dwie kobiety denaturatem, a następnie je podpalił. Wyrok nie jest prawomocny.
20 grudnia 2017 roku strażacy odebrali zgłoszenie o pożarze, do którego doszło na parterze budynku socjalnego w Prudniku. Z kamienicy ewakuowano 25 osób. W lokalu, który spłonął znaleziono dwa ciała.
"Szarpaliśmy się, a z butelki wylał się denaturat"
Kilkanaście dni później okazało się, że w mieszkaniu w którym pojawił się ogień doszło do podwójnego zabójstwa. W sprawie zatrzymano Sebastiana K., który w przeszłości był mieszkańcem płonącego budynku. W dniu pożaru mężczyzna gościł tam u swoich znajomych. Impreza była mocno zakrapiana alkoholem. W pewnym momencie mężczyzna opuścił spotkanie towarzyskie. Swoje kroki skierował do mieszkania, w którym znajdowały się dwie kobiety. Awanturował się. Później doszło do zabójstwa.
- Wszedłem tam. Anna siedziała przy stole na pufie, Lidia na wersalce. Na stole stała półlitrowa, plastikowa butelka denaturatu. Chciałem ją zabrać, ale Lidia też ją złapała. Szarpaliśmy się, a z butelki wylał się denaturat - zeznawał, podczas pierwszej rozprawy, oskarżony.
"Nie wiedziałem co mam zrobić, jak im pomóc"
Ciecz miała zalać podłogę i łóżko. To wtedy K. miał popchnąć kobietę. - W tym momencie ta Anna, nie wiem czy chciała jej pomóc czy ratować resztę denaturatu, wstała, a wstając zrzuciła ze stołu palące się świeczki - opowiadał 36-latek. Według niego kobieta upadła, a oblane wcześniej alkoholem miejsca zaczęły płonąć. Mężczyzna zeznał, że wpadł wtedy w panikę. - Nie wiedziałem, co mam zrobić, jak im pomóc, jak je gasić. Chciałem wezwać pomoc - zarzekał się przed sądem. Jednak tego nie zrobił. Twierdzi, że nie miał przy sobie telefonu, a drzwi od mieszkania nie dało się otworzyć.
Według zeznań oskarżonego, chwycił on stojące na stole butelki. Twierdzi, że był pewny, iż w środku jest woda. Dlatego - jak relacjonował - zawartością pojemnika chlusnął w stronę ognia. To tylko pogorszyło sprawę. Pożar powiększył się. - Otworzyłem okno i wyskoczyłem na zewnątrz. Chciałem uciekać, bo byłem przestraszony, bałem się konsekwencji. Udałem się w kierunku mieszkania, żeby zaalarmować straż - przekonywał na sali sądowej. Jednak to nie on zaalarmował strażaków.
Kobiety pożaru nie przeżyły. Mężczyzna został oskarżony o spowodowanie ich śmierci. Przed sądem odpowiadał też za umyślne spowodowanie pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób.
25 lat więzienia, 10 lat bez praw publicznych
Sebastian K. nie przyznawał się do celowego wywołania pożaru. Jedynie do tego, że w mieszkaniu doszło do szarpaniny i przypadkowego zaprószenia ognia. Prokuratura wnosiła o dożywotnie pozbawienie wolności dla K. Sąd skazał go jednak na 25 lat więzienia. Na 10 lat pozbawił go też praw publicznych. Zdaniem sądu oskarżony działał z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia kobiet.
Sędzia podkreślał, że mężczyzna najpierw uderzył w twarz jedną z pokrzywdzonych, a następnie przewrócił ją na łóżko. Zdaniem sądu, gdy kobieta upadła tuż obok drugiej z pokrzywdzonych mężczyzna oblał je denaturatem. Następnie - jak relacjonował sąd - podpalił, a w celu podsycenia ognia kobiety jeszcze raz polał denaturatem.
Wyrok nie jest prawomocny.
Do pożaru doszło w Prudniku:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław