Przed Okręgowym Sądem Lekarskim we Wrocławiu rozpoczął się proces lekarza obwinionego w sprawie pomyłki przy zabiegu zapłodnienia in vitro, do której doszło w 2014 roku w Klinice Medycyny Rozrodu i Ginekologii w Policach (woj. zachodniopomorskie). Na skutek pomyłki pacjentka urodziła nie swoje dziecko. Postępowanie przed sądem jest niejawne.
Do błędu przy zabiegu in vitro doszło w 2014 roku. Nasienie męża pacjentki zamiast z jej komórką jajową zostało połączone z komórką innej kobiety. Dziecko urodziło się z wadami genetycznymi. Czytaj więcej na ten temat
Rodzice dziewczynki o sprawie zawiadomili prokuraturę. Śledczy początkowo uznali, że nie ma podstaw do wszczęcia postępowania. Później zdanie zmienili. Teraz czekają na opinię biegłych.
"O przebiegu rozprawy nie możemy informować"
Okręgowy Sąd Lekarski we Wrocławiu zdecydował o wyłączeniu jawności procesu. Ta decyzja motywowana była m.in. troską o interes prywatny pokrzywdzonych. Obwiniony lekarz nie chciał rozmawiać z przedstawicielami mediów. - Sąd wyłączył jawność rozprawy, w związku z tym o jej przebiegu nie możemy informować. Obwiniony nie zakończył składania wyjaśnień, a składał je prawie 6 godzin - powiedział Wojciech Wojciechowski, pełnomocnik lekarza. Dopytywany o to, czy medyk poczuwa się do winy podziękował za rozmowę.
Lekarz zawinił błędem organizacyjnym?
Przed Okręgowym Sądem Lekarskim we Wrocławiu stanął lekarz, który był bezpośrednio odpowiedzialny za nadzór nad laboratorium w którym doszło do pomyłki. Przewinienie lekarza, jak mówił w czerwcu ubiegłego roku prof. Jacek Różański, rzecznik odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie, dotyczyło błędu organizacyjnego.
Zdaniem Różańskiego procedury stosowane w klinice wspomaganego rozrodu były zbyt ogólne, nie było też wyraźnych przepisów dotyczących znakowania probówek z komórkami jajowymi. Nie prowadzono też systemu kontroli nad pracą laborantów, co jest standardem w tego typu placówkach działających na świecie.
Doktorowi Tomaszowi B. zarzucono niewystarczający nadzór nad pracą laboratorium. Różański informował wówczas, że wniesie o zakaz pełnienia funkcji kierowniczych dla B. Mężczyzna miałby też zapłacić karę finansową na rzecz rehabilitacji chorych dzieci.
Dopiero trzeci sąd zgodził się na zajęcie sprawą
Wrocławski sąd jest trzecim sądem lekarskim, do którego skierowano sprawę pomyłki podczas in vitro. Dwa poprzednie nie zajęły się nią. Na samym początku sprawę miał rozpatrywać Okręgowy Sąd Lekarski w Szczecinie, jednak uznał on, że "może nie zachować bezstronności" i odesłał ją do Naczelnego Sądu Lekarskiego.
Naczelny Sąd Lekarski wyznaczył w październiku ubiegłego roku białostocki sąd lekarski do zbadania sprawy, ale ten odesłał ją z powrotem do naczelnego sądu uznając, że "może być niewystarczająco przygotowany merytorycznie". Ostatecznie w lutym tego roku NSL wyznaczył do zbadania tej sprawy sąd we Wrocławiu.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Szczecinie, ale jest ono zawieszone do czasu uzyskania opinii biegłych z prywatnego zakładu medycyny sądowej w Łodzi. Prokuratura spodziewa się, że opinia wpłynie w maju.
Proces będzie toczył się przed Okręgowym Sądem Lekarskim we Wrocławiu:
Autor: tam / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock