Policja z Kłodzka (woj. dolnośląskie) zatrzymała mężczyznę, który bił swojego psa drewnianym kołkiem, a następnie porzucił go konającego w zaroślach. 55-latek przyznał funkcjonariuszom, że właśnie stracił pracę i swoją frustrację wyładował na zwierzęciu.
Ledwo żywego psa odnalazła kobieta spacerująca w lesie niedaleko Radkowa na Dolnym Śląsku. Chwilę wcześniej usłyszała przeraźliwy skowyt dobiegający z zarośli. Zawiadomiła policję.
Ranne zwierzę szybko przetransportowano do weterynarza. Tam okazało się, że na ratunek jest już za późno. Obrażenia były zbyt rozległe. Lekarz zadecydował o uśpieniu czworonoga. W tym samym czasie policjanci szukali sprawcy.
"Stracił pracę, co spowodowało atak agresji"
- Funkcjonariusze, po dotarciu na miejsce zgłoszenia, bardzo szybko ustalili właściciela czworonoga oraz miejsce jego zamieszkania. Okazało się, że od kilku lat opiekunem psa był 55-latek i to on próbował uśmiercić zwierzę. Policjantom tłumaczył, że stracił właśnie pracę, co spowodowało u niego atak agresji, którą wyładował na swoim psie. Mężczyzna drewnianym kołkiem zadawał zwierzęciu ciosy w głowę w celu uśmiercenia go. Następnie ranne, konające zwierzę porzucił w zaroślach - informuje Wioletta Martuszewska, rzeczniczka kłodzkiej policji.
55-latek został zatrzymany. Usłyszał zarzut usiłowania zabicia psa ze szczególnym okrucieństwem. Prokuratura w Kłodzku zawnioskowała o zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu. Sąd przychylił się do wniosku. Mężczyzna najbliższe dwa miesiące spędzi w areszcie. Grozi mu do pięciu lat więzienia.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: KPP Kłodzko