Zaatakował siekierą. Konkubinę zabił, córkę poważnie ranił. Wyrok

Do zbrodni doszło we wrześniu 2016 roku. Wcześniej Małgorzata R., która od ponad 20 lat żyła w konkubinacie z Markiem L., wyrzuciła mężczyznę z domu. Ten z takim obrotem sprawy nie mógł się pogodzić. Feralnego wieczora kobieta położyła się spać. Około północy do mieszkania wszedł L. Miał siekierę. Zaatakował. Kobieta obudziła się. Zaczęła walczyć z napastnikiem.

Hałas przebudził córkę pary. Została uderzona przez ojca siekierą w głowę. Udało jej się uciec i zamknąć w pokoju. Dzięki temu przeżyła, choć ojciec namawiał ją, by wyszła z pokoju i "pomogła matce".

Lekarze kobiecie pomóc już nie zdołali. Zmarła w szpitalu. L. był pijany. Trafił do aresztu. Przyznawał się jedynie do zadania ciosów konkubinie. Prokuratorzy uznali, że działał z zamiarem bezpośrednim i ze szczególnym okrucieństwem. Oskarżyli go też o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad konkubiną i ich wspólną córką.

Czytaj więcej

Sąd nie miał wątpliwości, że L. jest winny zabójstwa. Materiał dowodowy określił jako jednoznaczny i zdecydował, że Marek L. resztę swojego życia spędzi za kratami. Za zabójstwo konkubiny skazał mężczyznę na dożywotnie pozbawienie wolności. Za próbę zabicia córki na 15 lat więzienia. Łącznie sąd wymierzył mu karę dożywocia. I ogłosił, że L. o przedterminowe warunkowe wyjście na wolność będzie mógł ubiegać się dopiero po co najmniej 30 latach odsiadki. Ma też zapłacić 300 tys. złotych zadośćuczynienia swojej córce. A przez 15 lat nie może się z nią kontaktować.

Prokurator nie krył satysfakcji z wyroku. Wszystko dlatego, że właśnie o taki wymiar kary wnosił oskarżyciel publiczny. Chciał jedynie, by o wyjście na wolność L. mógł starać się najwcześniej za 35 lat. Obrońca oskarżonego nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Zapowiedział tylko apelację.

Wyrok nie jest prawomocny.

Sprawę rozstrzygał Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze:

Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław