Byczek Wiesio miał zostać uśpiony. Uratowali go, będzie mógł zagrać renifera

Wiesio w towarzystwie weterynarza, który postanowił go uratować
Wiesio w towarzystwie weterynarza, który postanowił go uratować
Źródło: Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu | Tomasz Lewandowski

Wiesio ma rok i waży 300 kilogramów - jeszcze kilkanaście dni temu wydawało się, że młody byczek nie przeżyje. Był w tak fatalnym stanie, że jego właściciel poprosił o uśpienie zwierzęcia. Zajęli się nim weterynarze z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Wiesio wyzdrowiał. Od studentów weterynarii na pożegnanie dostał prezent: czapkę św. Mikołaja i różki renifera.

- To kolejna historia z happy endem - cieszą się na wydziale weterynarii wrocławskiej uczelni. Na początku grudnia Dawid Król, weterynarz z Uniwersytetu Przyrodniczego, przez jednego z hodowców został wezwany do chorego byka. - Był w ciężkim stanie. Cierpiał na zapalenie opon mózgowych, praktycznie był w śpiączce. Zmartwiony hodowca nie chciał, by byczek się męczył. Z troski poprosił o jego uśpienie - mówi Król, który stwierdził że istnieje cień szansy, by byczka uratować.

Zaproponował hodowcy, że zabierze zwierzę do Wrocławia na Uniwersytet Przyrodniczy i tam podejmie się walki o jego życie. Jeśli by się nie udało byk miał być wykorzystany do nauki przez studentów. W bardziej optymistycznym wariancie zwierzak miał wrócić do domu.

Wiesio wróci do domu na święta
Wiesio wróci do domu na święta
Źródło: Tomasz Lewandowski | Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu

"Bryka, kombinuje i uwielbia pieszczoty"

W klinice weterynarii chory byczek został nazwany przez studentów Wiesiem. W ponad dwa tygodnie udało się go postawić na nogi. - Jego właściciel mówił, że to był największy łobuz z całej szajki. Gdy do nas trafił trudno było mówić o jakimkolwiek szaleństwie. Gdy dochodził do zdrowia był bardzo spokojny, teraz Wiesio zaczyna dokazywać: bryka, kombinuje, no i uwielbia pieszczoty - opowiada Król.

Wiesio święta spędzi w domu. Od studentów dostał wyprawkę: czapkę św. Mikołaja i różki renifera.

Byczek nie był jednym skomplikowanym przypadkiem jakim w tym roku zajęli się lekarze z Uniwersytetu Przyrodniczego. - Leczymy lwy, lamy, bydło, koty, psy, chomiki, owce, szopy, ptaki i ryby. Trudno byłoby wyliczyć wszystkie gatunki i rasy, które w tym roku przewinęły się przez wydział. Nasi pacjenci to kilka tysięcy wyzwań rocznie - przyznaje Krzysztof Kubiak, dziekan wydziału medycyny weterynaryjnej.

Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: